piątek, 20 marca 2015

Rozdział 10: Jednego dnia topić się dwa razy.

Koło kanapek była jeszcze jedna karteczka, ale nie od Mech tylko od Jorge:
"Nie wierzę, że to powiedziałaś. Szczerze byłem pewien, że tego nie zrobisz. Ale umowa to umowa. Zostawiam Cię. Jeszcze raz Przepraszam za wszystko. Chłopak, który zawsze będzie Cię kochać Jorge"
Nie myślałam, że on umie być taki. Ale na razie da mi spokój. Zjadłam kanapki i dołączyłam do wszystkich w holu. Poszliśmy na plan. Nagrywaliśmy scenę, w której Viola próbowała przypomnieć sobie melodię ze snu. Wtedy wszedł on. Nie mogłam się odwrócić, bo tak było w scenariuszu. On do mnie podszedł. Chciał mnie dotkną, ale cofną rękę. Wyraźnie się zasmucił. I wyszedł bez słowa. Ja dalej musiałam kaleczyć ten biedny instrument. Nagraliśmy jeszcze kilka scen. Gdy skończyliśmy kręcić wróciłam do hotelu sama, bo wszyscy poszli na imprezę. Gdy tak sobie siedziałam nagle ktoś wszedł do garderoby.
- Mechi? Już wróciłaś? Muszę Ci coś powiedzieć. Żałuję, że to zrobiłam. Przecież ja go... - odwróciłam się i nie ujrzałam Mechi tylko Jorge. - Co ty tu robisz?
- Poczekaj. Ty go co? Albo ty kogo co? - zapytał.
- Nie ważne. Myślałam, że to Mechi.
- OK. Przepraszam.
- Za co?
- Miałem dać Ci spokój. Już sobie idę.
- Nie! Zaczekaj.
- Na co? - nie odpowiedziałam. Podeszłam do niego i go przytuliłam. - Tini co ty robisz? - dalej nie odpowiadałam. Nie chciałam. Chciałam by Jorge był przy mnie. - Tini. Proszę daj mi iść.
- Dobrze. - i go puściłam, a on poszedł
Minęły dwa tygodnie. Dziś znowu nagrywamy w studiu piosenki. Nadeszła moja kolej. Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam śpiewać Habla si puedes. Śpiewałam tylko raz, po od razu poczułam tę piosenkę. Nie wiem czemu ale śpiewając patrzyłam na Jorge, a on na mnie. Po mnie on śpiewał Voy por ti. On również śpiewał tylko raz. On również patrzył na mnie. Ja jak się okazało miałam śpiewać tylko Habla si puedes więc puścili mnie wcześniej. Nie chciałam siedzieć sama więc poszłam do restauracji. W sumie to dalej byłam sama, ale w okół było dużo ludzi. Zamówiłam sobie sałatkę hawajską. Po 15 minutach otrzymałam zamówienie i zaczęłam jeść. Nagle wszedł Jorge. Chciał usiąść obok mnie, ale wybrał jednak inne miejsce. Zamówił to co ja. Chciałam przez chwilę do niego podejść, ale się powstrzymałam. Gdy zjadłam podeszłam do lady, zapłaciłam i wyszłam. Znowu chciałam iść do hotelu, ale znowu się powstrzymałam. Poszłam do parku. W sumie nie wiem po co tam poszłam. Po chwili zobaczyłam ławkę nad brzegiem jeziora. Usiadłam na niej. Nagle ktoś do mnie podszedł i wepchną mnie do wody. Nie umiałam pływać więc zaczęłam się topić. "I to już ma być koniec?" pomyślałam, Zaczęłam krzyczeć. Miałam coraz mniej tlenu. Gdy już prawie cała zanurzyłam się w mętnej wodzie poczułam czyjeś ręce, które mnie wyciągają. Wtedy straciłam przytomność. Obudziłam się czyiś rękach. Na rękach Jorge. Cieszyłam się, że był to on. Ale z drugiej strony to nie powinno się w ogóle wydarzyć.
- Tini. Dobrze się czujesz? - zapytał widocznie zmartwiony.
- Chyba tak. Co się stało?
- Ktoś wepchną Cię do jeziora.
- Ale kto to zrobił?
- Nie wiem. Nie widziałem. Widziałem, że ktoś się topi, a następnie, że to ty.
- Dziękuję. - mówiąc to pocałowałam go w policzek.
- Nie ma sprawy. Każdego bym wyciągną. - uśmiechną się do mnie co ostatnio rzadko się zdarzało. - Mogę o coś zapytać?
- Tak. Pewnie.
- Czemu zaczęłaś się topić, a nie podpłynęłaś do brzegu.
- Bo ja nie umiem pływać. - powiedziałam trochę poirytowana.
- To trzeba Cię nauczyć.
- Po co? Nie musisz się trudzić.
- Trzeba, trzeba. Gdybym tędy nie przechodził utopiła byś się.
- Ale...
- Żadnych ale. Jutro idziemy na basen.
- Jutro jest sobota. To niby jak pójdziemy?
- Skoro jest sobota to będziemy mieli bardzo dużo czasu. - i odstawił mnie na ziemi. Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Jak to miałam w zwyczaju poszłam pobiegać, oczywiście najpierw napisałam bratu kartkę gdzie idę i, że jak będę wracać pójdę na zakupy. Biegałam 2-3 godziny. Później jak miałam w planach poszłam do sklepu. Szybko wzięłam potrzebne rzeczy, zapłaciłam i skierowałam się w stronę domu. Nagle ktoś zaczął łaskotać mnie po brzuchu. Nie wiedziałam co zrobić. Upuściłam torby i zaczęłam się śmiać.
- Jorge przestań! - on przestał i był zdziwiony, że wiedziałam, że to on.
- Z kąt wiesz, że to ja? Przecież stałaś do mnie tyłem.
- Z tond, że żaden obcy nie staną by za mną i nie zaczął by mnie łaskotać.
- No tak. Jesteś gotowa? - zapytał i zaczął zbierać moje zakupy.
- Gotowa na co?
- Na naukę pływania.
- Nie możesz odpuścić?
- Nie, bo nie chcę żebyś się w końcu utopiła.
- Ja się o to nie boję, bo zawsze ty mnie uratujesz.
- Niestety nie zawsze będę przy tobie żeby Cię uratować.
- Ale będzie przy mnie mój brat więc nie muszę się uczyć pływać.
- Ty, ty, ty. Nie wykręcisz się z tego. - wstał, wziął siatki w jedną rękę, a drugą ręką złapał mnie i zawlekł mnie do domu. - Teraz idź odnieść zakupy, przebrać się i będziemy szli.
- Niech Ci będzie. - i poszłam. Bratu powiedziałam, że idę do koleżanki. Na szczęście nie pytał o szczegóły. Po około 15 minutach byliśmy na basenie. Po wyjściu z szatni wzrokiem szukałam Jorge. Postanowiłam, że usiądę na brzegu basenu i na niego poczekam. W pewnym momencie ktoś złapał mnie za nogi i wciągnął do basenu. Bardzo się wystraszyłam. Na ten genialny pomysł wpadł oczywiście Jorge.
- Zwariowałeś?! - byłam na niego strasznie wściekła.
- Oj nie wściekaj się tak. Przecież nic się nie stało.
- Ale mogło!
- Przecież nic Ci się nie jest, a wody się nie boisz.
- Właśnie, że boję dlatego nie umiem pływać.
- Naprawdę?
- Tak. To skoro już wiesz możemy z tond iść na przykład... no nie wiem na kawę, obiad czy coś w tym stylu? - gdy skończyłam to mówić spojrzałam mu błagalnie w oczy.
- O nie. Tym sposobem nauczę Cię pływać i pokonasz swój strach.
- Jorge proszę Cię jak rozumnego człowieka.
- Tini chcę dla Ciebie dobrze. Nie wiem czy mi to wychodzi ale próbuję być dla Ciebie tylko kolegą. - mówiąc to posmutniał.
- No dobrze. Jak sprawi Ci to taką przyjemność to możesz nauczyć mnie nauczyć mnie pływać.
- To do dzieła. - uśmiechną się i zaczął mnie uczyć. Od bardzo dawna nie byłam z nim tak blisko. Nie wiem co on czuł będąc przy mnie i widząc mnie w stroju kąpielowym. Za to ja wiem co czułam widząc go w samych kąpielówkach. To było dziwne uczucie. Z jednej strony czułam się tak bezpiecznie jak chyba jeszcze nigdy, ale z drugiej miałam wrażenie, że zaraz wrzuci mnie tam gdzie jest strasznie głęboko i będzie ze śmiechem patrzył na mnie jak się topię. Po 2-3 godzinach radziłam sobie w miarę dobrze, ale byliśmy tylko tam gdzie jest płytko. Postanowiliśmy pójść tam gdzie jest głęboko. Poczułam jak kończy mi się grunt pod nogami. On jednak mnie trzymał.
- Jorge. Jak na dzisiaj starczy. Wracajmy.
- Hej nie bój się. Zaufaj mi proszę.
- Dobrze. - i mocno go przytuliłam. Teraz tłumaczył mi jak utrzymać się na wodzie na środku basenu. Po chwili musiał na chwilę iść do szatni. Oczywiście najpierw odstawił mnie tam gdzie jest płytko. Czekałam na niego ok. 15 minut, ale on dalej nie przychodził. Postanowiłam trochę poćwiczyć. Poszłam tam gdzie jest trochę głębiej i zaczęłam się topić. Jako pierwszy zobaczył to wracający Jorge. Zaczął szybko do mnie biec. Wskoczył do wody i wyciągną mnie z niej. Straciłam przytomność, a on zaczął mnie wybudzać. Po 2 minutach obudziłam się rzuciłam się mu na szyję. Nic nie mówiliśmy. Wziął mnie na ręce i posadził na ławce koło szafki. Kazał wziąć mi swoje rzeczy i zaczekać, a sam pobiegł się przebrać. Po chwili już tu wrócił. Znowu wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu. Odwiózł mnie do samego domu. Wysiadł i znów wziął mnie na ręce. Z widocznym strachem w swoich cudownych, szmaragdowych oczach zapukał do drzwi. Gdy mój brat zobaczył mnie na jego rękach staną jak wryty.
- Coś ty jej zrobił?!!!! - krzykną po chwili.
- To nie istotne. Najważniejsze jest to, że nic jej nie jest. - powiedział, wszedł do domu i położył mnie na sofę.
- Wynocha z mojego domu! - wrzasnął. - Sam zajmę się moją siostrą!
- Ale...
- Wyjdź z mojego domu!
- Nie wyrzucaj go. - odezwałam się ledwo słyszalnym głosem.
- Nic Ci nie jest? - zapytali równocześnie.
- Powiedz prawdę co on Ci zrobił. - dodał mój brat.
- On nic. To moja wina.
- Jak to? Jesteś cała mokra. Sama byś do wody nie wlazła.
- Sama wlazłam on mnie namówił. Chciał nauczyć mnie pływać.
-Co?!! - powiedział zdziwiony Roman.
- Tak. - odpowiedziałam. - Chciał dobrze, ale to ja zawiniłam.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. Ale mam pytanie. Był z tobą u lekarza?
- Nie. - odpowiedziałam.
- To szybko trzeba Cię tam zabrać. Jorge weź ją, a ja odpalę samochód. - mój brat pobiegł odpalić samochód, a Jorge wziął mnie na ręce. Po ok.30 minutach byliśmy u lekarza. On przebadał mnie dokładnie. Uznał, że nic mi nie jest i mogę wrócić do domu.

I jak?
Mi się nawet podoba.
Ale to ja.
Chciałam w tym rozdziale utopić Tini, ale przyjaciółka mi nie pozwoliła.
Jak widać Jortini się do siebie powoli zbliża.
Czy będą razem?
Nie pamiętam.
Ale za chwilę sobie przeczytam i przypomną.
Za chwilę to jest jutro.
Czemu?
Jestem obecnie w trakcie czytania mega super książki jaką jes "Dotyk Crossa".
Zobaczyłam ją u koleżanki na dodatkowym angielskim i mnie zaciekawiła.
Ja nie mam weny na notkę więc idę dalej pogrążać się w nader ciekawej lekturce.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i  na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Śliczny ten rozdział (jak każdy inny)
      Skąd ty bierzesz na to pomysły?
      Piszesz bosko i w ogóle.
      Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny.
      Digital!

      Usuń