niedziela, 29 marca 2015

INFO!

A więc tak ziomeczki me!
Przyjęta do ekipy bloga tego zostałam http://shoty-violetta.blogspot.co.uk/
Gdyby ktoś chciał może sobie zamówić OS!
Ja tego bloga zostawiać nie zamierzam!
Nie pozbędziecie się tak łatwo mnie!

Pozdrawiam was cieplutko brzuzgi wy me :*
ElimelGamesPL

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 15: Czemu miałabyś cierpieć?


 Szantaż na początek żeby każdy widział :)
Rozdział 16 ---> 3 Komentarze i więcej!
Wierzę w was Ziomeczki!

- Emmmm... Jorge. Co t miało niby być?
- Mówiłaś, że Cię to nie rusza.
- A nie słyszałeś co po tym krzyknęłam?
- Słyszałem.
- Więc co to miało być?
- Chciałem pokazać Ci jak bardzo Cię kocham. - gdy to powiedział mocno mnie przytulił. Minęła chwila. - Co? Nic mi nie odpowiesz?
- Nie chcę odpowiadać. Nie wiem nawet co.
- Prawdę. Co poczułaś gdy Cię pocałowałem.
- Co czułam? Jorge jest wtedy we mnie tyle emocji. One się mieszają i mam mętlik w głowie.
- Jakie to emocje?
- Wściekłość, szczęście, nienawiść, miłość i frustracja. Najgorsze jest to, że te emocje sobie przeczą, bo jak mogę Cię kochać i jednocześnie nienawidzić. To naprawdę boli. Zwłaszcza, że chcę z Tobą być, ale nie chcę cierpieć.
- Czemu miałabyś cierpieć?
- Nie tylko ja. Ty również.
- Czemu?
- Bo... Ja już nie wierzę w miłość. Uznałam to uczucie za zbędne i je odrzuciłam.
- Jak to? Uczuć nie można odrzucić, a zwłaszcza tych prawdziwych.
- Jak widzisz mi się udało.
- Nie ważne. Ja i tak będę czekać.
- Naprawdę nie trać na mnie czasu, bo nigdy się nie doczekasz.
- To do końca życia będę sam.
- Proszę nie poświęcaj się dla mnie.
- To daj mi szansę.
- Nie. Skończyłam z bełkotem o miłości i nie zdołam do niego wrócić. - nagle wszedł mój brat i wyciągną mnie z pokoju.
- Gdzie ty mnie ciągniesz?
- Na dół.
- Po cholerę.
- Musisz odnowić relacje ze wszystkimi i  poznać nowych.
- Ale ja nie chcę. - w tym momencie Roman zatrzymał się, a ja wpadłam na niego.
- Ale jak to nie chcesz? To jak masz zamiar wrócić?
- Nigdy nie mówiłam, że wrócę. - gdy to powiedziałam zobaczyłam, że Mechi stoi obok nas i wszystko słyszała.
- Co? Ty nie chcesz wracać? Ale czemu? - zapytała rozżalona.
- Przez was.
- Jak przez nasz?
- Bo przez ostatni rok żadne z was nawet nie zadzwoniło. Mieliście mnie gdzieś.
- Wcale nie. Bynajmniej nie ja. Dzwoniłam do Ciebie miliony razy, ale Twój numer był nieosiągalny.
- O matko! Zapomniałam! Zgubiłam telefon i mam nowy numer.
- No właśnie. Więc miej pretensje do siebie, a nie do nas.
- Masz rację. Przepraszam. Byłam... Zdołowana po tym co Jorge mi zrobił.
- To ja się ulatniam. Zaraz przyjdźcie do reszty. - powiedział mój brat po czym się zmył.
-  Co on Ci zrobił?
- Po skończeniu kręcenia 1 sezonu Violetty miną jaki czas. Nie wiem ile. Pewnego dnia chciałam mu powiedzieć, że jestem gotowa na związek z nim, ale on mnie wyprzedził. Powiedział, że nie ma zamiaru dłużej na mnie czekać.
- Oj... Tak mi przykro. Ale teraz wiem po co wysyłam Ci kwiaty.
- Co?! To był on?!
- No. A niby kto.
- Nie wiem kto. Ale wszyscy byliby lepsi od niego.
- Czemu tak mówisz?
- Bo on mnie pewnie nienawidzi tak jak ja jego. - nagle ktoś do mnie podszedł i wziął mnie na ręce.
- Czemu miałbym Cię nienawidzić. -Jorge powiedział to i mnie pocałował.- Jak miałbym Cię nienawidzić? Przecież ja Cię kocham. I przyznaj w końcu, że ty też mnie kochasz. - Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogę przecież powiedzieć mu prawdy. A prawda jest taka, że ja go kocham i nic tego nie zmieni. Jednak nie mogę mu tego powiedzieć.
- Wiecie co? Ja idę do reszty, a wy sobie wszystko wyjaśnijcie. - powiedziała Mechi po czy szybko się ulotniła.
- Możesz mnie odstawić?
- A co niewygodnie Ci?
- Wygodnie, ale...
- Skoro Ci wygodnie to nie marudź. Powiedz mi czemu sądzisz, że Cię nienawidzę.
- A tak nie jest?
- Nie. Ja Cię kocham. Ty masz powód, znaczy miałaś, żeby mnie nienawidzić.
- Czemu mówisz miałam. Przecież dalej mam.

Witam was w ten piękny sobotni poranek.
Jak widać Jorge stara się odzyskać Tini, ale ona nie chce mu wybaczyć.
Tajemniczy kwiaciarz to Jorge.
Jakbyście się nie domyślili.
 Mi się rozdział podoba. 
Nie wiem czemu, ale podoba.
Pewnie dlatego, że nie ma jako tako Jortini.
Wiem jestem dziwna.
Ale nie dziwcie mi się!
W tej chwili oglądam wrestling.
Roman tyra Setha!
Tak.
Roman i Seth to są wrestlerzy prawdziwi.
I nie są przyjaciółmi.
Seth, ciota i szmata jakich mało, wbił nóż w plecy Deanowi i Romanowi. 
I to po WrestleManii XXX!
Na, której ostatecznie pokonali Evolution.
Ale ja nie przynudzam bo i tak nie zrozumiecie.
Chociaż...
Jakby ktoś chciał zobaczyć wrestling to zapraszam, jak macie, na kanał Extreme Sport w każdą sobotę i niedzielę.
Poranny wrestling trwa przeważnie od 10-16 lub 11-17, a wieczorny zawsze od 20-23.
Oczywiście są wyjątki.
Na przykład kiedy są duże gale.
A ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 14: Powrót?


 SEZON II!
 Szantaż na początku żeby każdy widział :)
Rozdział 15 = 3 Komentarze!
Wierzę w was ziomeczki!


Miną rok, są moje urodziny. Strasznie się cieszę, bo szkołę mam już za sobą. A poro po szkoły. Nadrobiłam zaległości i maturę napisałam z wyróżnieniem. Jorge ostatni raz widziałam pod koniec roku przed maturą. Potem już nie. Nie miałam kontaktu z nikim z planu. Nie obchodzi mnie to. Wiem, że mój brat szykuje jakąś niespodziankę, ale nie miałam pojęcia jaką. Najsmutniejsze jest to, że najprawdopodobniej uczestniczyć w niej będą tylko Roman, ciocia i wujek, bo ja... Nie mam żadnych przyjaciół. Tak wiem Natalia. Ale podczas gdy kręciliśmy serial ona wraz z rodziną wróciła do Hiszpanii. Nie miałam nikogo. Od jakiegoś czasu dostaje codziennie bukiet kolorowych róż. Nie mam pojęcia od kogo one są, bo tydzień przed maturą Jorge powiedział, że nie ma zamiaru czekać aż się namyślę czy chcę być z nim czy nie, z tond wziął się tytuł mojej pracy: "Uczucie fikcyjne - miłość." Przez jakiś czas nie mogłam się pozbierać po jego słowach, ale mi przeszło. Wracają do tematu. Wracam z zakupów i zobaczyłam, że pod naszym domem stoi jakiś czarny samochód. To było dziwne, bo ostatnim razem widziałam ten samochód gdy wraz z Mechi jechałyśmy na plan. Na początku trochę się przejęłam, ale później doszło do mnie, że nie mam czym. Otworzyłam drzwi i ujrzałam wszystkich moich znajomych z planu. Był też reżyser i kilku nowych.
- Wszystkiego najlepszego Tini!!! - krzyknęli wszyscy. Bardzo się ucieszyłam na ich widok. Posmutniałam dopiero gdy zobaczyłam Jorge. Chciałam iść do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie reżyser.
- Czekałem na urodziny Tini z ogłoszeniem tej wiadomości, ale nie wiem czy wam mówić, bo raczej się nie ucieszycie.
- Jaką? - zapytała Alba.
- Niech pan powie. - prosił go Samuel.
- Dobrze. Będziemy kręcić 2 Sezon Violetty! - wszyscy zaczęli z radości krzyczeć i skakać. Jedyną, która się nie cieszyła byłam ja. Poszłam do pokoju. Drzwi niechcący zostawiłam otwarte. Usiadłam przy komputerze i postanowiłam pograć w The Sims 4.
- Tini. Czemu się smucisz? Powinnaś się cieszyć. - powiedział Jorge głosem jakby się o mnie martwił.
- Co dziwisz mi się?!
- Tak, bo powinnaś się cieszyć, że znowu codzienni będziesz widywać przyjaciół.
- Co!? Ja nie mam przyjaciół!
- A co z ludźmi z planu?
- Przez cały rok żadne z nich nie wysłało nawet SMS'a i to są przyjaciele? Chciałam nie raz do nich napisać albo zadzwonić, ale nie zrobiłam tego, bo uznałam, że im na mnie nie zależy.
- Nie wiem jak jest z nimi, ale wiem, że mi na tobie zależy i to bardzo.
- Tobie?
- Tak mnie.
- No chyba nie.
- Wyobraź sobie, że tak.
- Musiałabym być głupia. Zraniłeś mnie i to nawet nie wiesz jak bardzo...
- Wiem i za to Cię przepraszam.
- Nie przepraszaj i nie przeszkadzaj.
- Ok.
- Tamtego dnia chciałam Ci powiedzieć, że chcę być z Tobą, ale Ty się rozmyśliłeś i złamałeś mi serce.
- Tini ja Cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim.
- To teraz ty musisz się odkochać tak jak ja.
- Jak ty? Nic już dla Ciebie nie znaczę?
- Tak. Już nic dla mnie nie znaczysz.
- Czyli gdybym Cię teraz pocałował to nic sobie z tego nie zrobisz?
- Dokładnie. - odpowiedziałam, ale po chwili doszło do mnie co powiedziałam. - Zraz! Co...?! Nie......!!! - i wtedy zrobił to co powiedział. Pocałował mnie

 I ja się podoba rozdział kończący tydzień z Jortini?
Mi ni chu chu. 
Jest be!
Jorge...
Zbereźnik cholerny.
Już się do Tini przystawia.
Co za...
Ale dobra. Ja idę kończyć Płomień Crossa.
Nie polecam.
Kłócą się ale zerwać nie mogą.
Głąby!
Ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUESZ! 

Rozdział 13: Koniec!!??


Jak widać rozdział jest przed południem!
Jaka ja dobra!
Miłej lekturki! 


-Tini nie mów tak. Nigdy tak nie mów. Musimy się po prostu przyzwyczaić.
- Co...? Jorge. Nie wyszło czasem tak bywa i już. Widocznie nie jesteśmy na to gotowi.
- Nie. Tak nie jest.
- A niby jak jest?
- Jest dziwnie jak na początku większości związków. Poza tym nie możemy się rozstać. Jutro jest premiera pierwszego odcinka i jeżeli teraz zrezygnujemy możemy się więcej nie zobaczyć.
- Wiem. Ale jeżeli los postanowi, że będziemy mieli być razem to jeszcze się zobaczymy. - powiedziałam i mocno go przytuliłam. Chwilę później weszła Mechi, a Jorge się zmył. - Wszystko słyszałaś?
- Coooo...??? - zapytała słodkim głosikiem niewinnej. - Sugerujesz, że podsłuchiwałam? - powiedziała trochę bardziej stanowczo.
- Tak. - odpowiedziałam bez najmniejszych wahań.
- Masz rację. Podsłuchiwałam. Tini tak mi przykro, że wam nie wyszło.
- Mi też. Ale widocznie tak miało być. Teraz musimy mieć dobre myśli, bo to że teraz nam nie wyszło to nie znaczy, że kiedy indziej nie wyjdzie. - mówiłam to nie wiedzieć czemu bardzo uśmiechnięta. Nie miałam pojęcia, że Jorge wszystko słyszy. Następnego dnia była premiera. Od rana nie mogłam usiedzieć w miejscu. Chodziłam od jednego kąta do drugiego.
- Tini. Ogarnij się, bo zaczyna mi się w głowie kręcić od Twojego łażenia w te i wewte.
- Oj no przepraszam. Strasznie się denerwuję.
- Ja też. A jakoś siedzę na miejscu i nie chodzę w kółko.
- Ty nie masz się czym denerwować. Ty jesteś P R O F E S J O N A L I S T K Ą , a ja!! To moja pierwsza rola, a ty miałaś ich z tysiąc.
- Tysiąc to może nie. Ale nie jest to moja pierwsza rola. Mimo to i tak się denerwuję!
- Ale jesteś taka spokojna.
- To tylko pozory. Denerwuję się jak diabli.
- Jak ty to robisz, że nie widać tego po Tobie?
- Mam praktykę. Ty po jakimś czasie też się nauczysz. A teraz zmiana tematu. Jak się czujesz po zerwaniu z Jorge?
- Normalnie. A jak mam się czuć?
- No nie wiem. Ja po zerwaniach zawsze miałam doła.
- Bo ty wiedziałaś, że już wam nie wyjdzie. Ja żyje z nadzieją, że kiedyś się uda.
- Ale ty wiesz, że możecie już nigdy się nie spotkać.
- Wiem. I to boli najbardziej.
- Co boli najbardziej? - zapytał jakiś chłopak. Z tego pytania wnioskuję, że nie słyszał o czym rozmawiałyśmy. Chłopakiem okazał się Jorge.
- Nic, nic. Nieważne. To takie babskie sprawy. - odpowiedziała pośpiesznie Mechi.
- Tini co jest? - zapytał zmartwiony Jorge jakby ignorując Mechi.
- Nic mi nie jest.
- Na pewno?
- Na pewno. - odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Chciałam iść na spacer, ale w drzwiach zatrzymał mnie reżyser i zabronił gdziekolwiek wychodzić. Wróciłam do garderoby. Jorge już nie było. Na łóżku siedziała Mechi i brzdąkała coś na gitarze. Usiadłam koło niej i zaczęłam słuchać jak gra. Nie mam pojęcia ile tak siedziałyśmy. Nagle wparował do nas Facuś z Ruggero.
- Wy jeszcze tu?!!!!!!! - wrzasnął Rugg.
- A gdzie miałybyśmy być? - zapytała moja przyjaciółka.
- Za 15 minut premiera!!!! Nie gadaj, że zapomniałyście!!!! - wykrzyczał Facundo.
- My...? Nieee... - kłamała Mechi.
- Mechi przestań. Widać, że kłamiesz. - upomniałam ją.
- Oj... Dobra zapomniałyśmy. - przyznała się do błędu.
- Więc szybko, szybko!!!! - i pociągnęli nas za ręce i zabrali do jakiegoś pokoju. Siedziała tam cała ekipa: reżyser, kamerzyści, makijażystki, scenografowie, styliści i oczywiście aktorzy. Premiera minęła dość szybko. Wszyscy siedzieli jeszcze w tamtym pokoju i rozmawiali o premierze. Ja odrobinę smutna poszłam do garderoby spakować się. Gdy się pakowałam ktoś wszedł do pokoju. Myślałam, że to Mechi więc za bardzo się nie przejęłam. Nagle osoba, która przed chwilą weszła, podeszła do mnie. Jak się okazało był to Jorge domyśliłam się po tej scenie:
"Stałam przed szafą i wyciągałam z niej moje ciuchy po czym wrzucałam je do walizki. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Myślałam, że to Mechi. Osoba podeszła do mnie, złapała mnie w talii,  obróciła do siebie i pocałowała. Przez ułamek sekundy zobaczyłam twarz Jorge."
- Jorge... Czemu mi to robisz?
- Ja nic Ci nie robię, a bynajmniej złego nic Ci nie robię więc nie miej pretensji.
- A to przed chwilą to niby co?
- Nic złego na pewno. Po prostu chcę Ci pokazać, że złą decyzję podjęłaś co do nas.
- Uwierz, że to najlepsza decyzja jaką mogłam w tedy podjąć.
- Wcale nie. Bo przez tą decyzję możemy się już nigdy nie spotkać.
- Uwierz mi, że jeżeli powinniśmy być razem to będziemy mieli jeszcze szansę.
- Ale kiedy. Tydzień, miesiąc, rok czy ile?
- W przyszłości.
- Z kąt masz pewność?
- Nie mam. Mam nadzieję.
- Nadzieja matką głupich.
- Trudno. Mogę być tą głupią. Dlatego właśnie nie porzucę nadziei.
- Tini ja naprawdę Cię kocham. Czasem tylko zastanawiam się za co. Ale teraz chyba to wiem.
- Za co?
- Właśnie za to. Za to, że jesteś taka wyjątkowa.
- Nie jestem wyjątkowa. Jestem inna.
- Tiniś. Nie ma ludzi innych. Wszyscy, którzy mówią, że są inni są naprawdę wyjątkowi.
- Jasne...
- Tak. I mogę to udowodnić.
- Jak?
- O tak. - powiedział to i mnie pocałował.
- I niby jak miałeś mi tym udowodnić moją wyjątkowość.
- Nie pocałował bym dziewczyny jak to nazwałaś "innej".
- To i tak nic nie zmienia.
- Dla mnie dużo zmienia.
- To dla Ciebie. Ja nie zmienię decyzji.
- Tini proszę...
- Jorge nie.
- Trudno. Próbowałem. Wiesz co? Jesteś strasznie uparta.
- Wiem. Ale jest mi to obojętne.
- Czyli tylko przyjaciele.
- Tak. - gdy to usłyszał mocno mnie przytulił i wyszedł. Po chwili weszła Mechi. Chwilę pogadałyśmy i później kończyłyśmy się pakować. Ja skończyłam dość szybko więc pomogłam trochę przyjaciółce. Zeszłyśmy na dół do holu. Wszyscy byli smutni. Ja, Alba, Mechi, Lodo, Cande i Clara miałyśmy łzy w oczach. Chłopacy nas pocieszali. Mówili, że to nie koniec i jeszcze kiedyś się spotkamy. Po pożegnaniu zobaczyłam samochód mojego brata. Wsiadłam do niego i pomyślałam:
"I co to już KONIEC? Koniec przygody z telewizją? I co za tym idzie KONIEC MOJEJ HISTORII?"

Ludu!
Ogłaszam koniec!
Koniec Sezonu I!
Będzie 2!
Oj będzie!
Pojawi się wieczorem!
Ja w tym czasie popraiwę jeszcze bohaterów!
Jak wam się sezon podobał?
Mi bardzo, bo skończył się końcem Jortini!
Ach...
Ja...
Wiem.
Jestem dziwna.
Ale to dobrze!
Przez to ta historia ma taki charakter, a nie inny.
O!
I jeżeli czytają to również fani mojego ukochanego MineCrafta to ostrzegam!
W II Sezonie zostanie on, w którymś rozdziale nieźle potyrany.
Ja jak to pisałam prawie się popłakałam.
Ale nie spoileruję dalej.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 

Rozdział 12: To jest Ruggero.

- W sumie to mogłabym spróbować. Ale tak nieoficjalnie.
- Naprawdę?
- Tak. - gdy to usłyszał podniósł mnie i pocałował.
- Kocham Cię i chcę to ogłosić całemu światu.
- Ej pamiętaj, że jesteśmy razem nieoficjalnie.
- Ale i tak się cieszę. - powiedział to i znowu mnie pocałował. Czułam się świetnie będąc z Jorge. Teraz miałam pewność, że gdy będę potrzebowała ktoś zawsze przy mnie będzie. Około godziny 20:40 byliśmy w hotelu. Tam opowiedziałam wszystko Mechi i kazałam jej przysiąc, że nikomu nie powie. Kilka dni później mieliśmy dzień przed premierą. Brakowało nam kilku scen z aktorem, którego jeszcze nie było Gdy się pojawił szybko wszystko nagraliśmy i mogliśmy skończyć. O godzinie 19 zaczęło mi się strasznie nudzić. Nagle wpadli Jorge i Pablo z tym nowym chłopakiem.
- To jest Ruggero. - przedstawił go Pablo.
- Hej. - powiedział z Włoskim akcentem.
- Heja jestem Mechi, a to Tini.
- Miło mi, że mogę poznaje was. - odpowiedział strasznie kalecząc hiszpański.
- Wiecie gdzie może być Lodo, bo reżyser kazał mam ją znaleźć i dostarczyć do niej Ruggera.
- Ona będzie jutro. A o co chodzi? - zapytałam.
- Bo on nie za dobrze zna hiszpański. - odpowiedział Pablo.
- A co dziwisz się? Uczył się go tylko 2 miesiące! - krzyknął Jorge
- Naprawdę?!! - zapytałyśmy w tym samym momencie.
- Tak!! - chłopaki odpowiedzieli również razem.
- To ja po nią zadzwonię. - powiedziała szybko Mechi i po nią zadzwoniła. Po około pół godzinie była z nami Lodo. Zabrała chłopaka do swojej garderoby. Mechi i Pablo też się w między czasie gdzieś zmyli. Zostałam sama z Jorge. Znowu jak codziennie gdy jesteśmy sami trwała niezręczna cisza, ale on o dziwo szybko ją przerwał.
- To... co tam u Ciebie?
- W sumie to chyba dobrze.
- Czemu chyba?
- Bo... jest między nami jakoś dziwnie.
- Nie da się ukryć.
- Czemu tak jest? Tak dziwnie.
- Nie wiem. Coś się stało.
- Ale co?
- Chyba nie chcemy skrzywdzić się na wzajem.
- I to ma być wytłumaczenie? Jorge jak mamy być razem to nie może tak być między nami. Lepiej było gdy nie byliśmy razem.

Nie bijcie!
Wiem, że krótki, ale oszczędźcie!
Po południu dodam 13!
Przysięgam!
Wieczorem dodam 14!
Przysięgam!
I później będę musiała przepisywać z zeszytu.
Ale jak widać...
JEST RUGGERO!
Czy Tini zerwie z Jorge?
Jeżeli mnie już poznaliście to wiecie, że ja lubię katastrofy.
Dowiecie się później!
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 11: "Tini błagam uwierz mi. Proszę" cz.2

Nagle Jorge mnie pocałował. Momentalnie się od niego odsunęłam.
-Ja... Ja nie chciałem. Tini uwierz to nie było zamierzone. - mówił nie co zdezorientowany.
- Nie zamierzone?!! Myślałam, że między nami wszystko jasne!! - krzyczałam płacząc. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! Ale ty musiałeś to zniszczyć!
-Tini błagam uwierz mi. Proszę.
- Nie! Nie wiem jak mogłam Ci zaufać! Ja! Ja Cię Nienawidzę! - krzyknęłam i od razu wybiegłam z domu. Nie chciałam iść nigdzie. Nie chciałam nic robić. Postanowiłam pójść nad tamto jezioro. W sumie nie mam pojęcia po co tam poszłam ale lepsze miejsce nie przyszło mi do głowy. Usiadłam na tej ławce obok jeziora. Siedziałam tam przez jakieś 10 minut.
-  Wiesz czemu to zrobiłem? Pewnie nie. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Znasz tajemnice, których nie mówiłem nikomu. Przy Tobie zawsze jestem naturalny. Przy Tobie zawsze mogę być sobą i nie udawać. Chcę po prostu powiedzieć Kocham Cię. - powiedział, usiadł koło mnie i mocno nie przytulił.
- Ja Ciebie też.
- Co??????? - zapytał zdziwiony.
- Ja też Cię kocham. Ale nie możemy być razem.
- Czemu? Przecież sama mówisz, że mnie kochasz to czemu nie możemy nawet spróbować.
- Ze względu na przeszłość. Ze względu na to co ja mówiłam o Tobie, a ty o mnie.
- To zapomnijmy co było i żyjmy chwilą.
- Przepraszam, ale ja tak nie umiem.
- Trudno, ale obiecaj, że wieczorem wrócimy do tej rozmiwy.
- Dobrze. Obiecuję.
- Ok. Teraz chodź na plan, bo za chwilę się spóźnimy.
Nagraliśmy teledyski do En Mi Mundo, Voy Por Ti i Habla Si Puedes. To niby tylko 3 ale to jednak dużo pracy. Gdy wróciliśmy do hotelu wraz z Jorge od razu z niego wyszliśmy. Poszliśmy do parku.
- To co... - zaczęłam. - Trzeba dokończyć tę rozmowę.
- No przydało by się. Tylko nie wiem po co.
- Ja też.
- Nie rozumiem Cię. Czemu nie możemy spróbować.
- Mówiłam, że ze względu na przeszłość.
- A nie możemy spróbować zapomnieć?

Ach... Ja...
Jortini szlag trafił, ale nie bójcie się!
To jeszcze nie koniec!
Podoba się 2 część?
Jorge próbuje namówić Tini żeby chociaż spróbowali...
Ale ona się boi.
A czego?
No... Gówno! Nie powiem!
Ale to ma związek z tym co kiedyś robił.
Nie dziwię się jej.
Ogólnie to dla mnie miłość jest przereklamowana bo ludzie oceniają powierzchowność.
I dlatego zamiast czegoś fajnego wychodzą mi takie gówna :(
Ale ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie ja się z wami żegna. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 

Rozdział 11: "Tini błagam uwierz mi. Proszę" cz.1

Był wtorek 3 tygodnie później. Z Jorge... zostaliśmy przyjaciółmi i co najważniejsze mój brat też się z nim zaprzyjaźnił. Dziś wszyscy idziemy na 7 urodziny Katy. Od tak dawna jej nie widziałam i tak się za nią stęskniłam. O dziwo na tę okazję też dostaliśmy wolne. Oczywiście ja i mój brat musieliśmy się spóźnić, bo zachciało nam się iść na pieszo. Drzwi otworzył nam Jorge.
- Jak miło, że jesteście. - powiedział.
- Nam też jest bardo miło. - odrzekł mój brat.
- Gdzie Katy? - zapytałam.
- Lodo, Mechi, Alba, Clara i Cande ją porwały. - gdy to usłyszałam od razu pobiegłam do jej pokoju.
- Tini!!!! - usłyszałam piszczący głosik małej Katy. - Tak się za tobą stęskniłam. Czemu tak długo do mnie nie przychodziłaś?
- Nie miałam czasu. Ale teraz go znalazłam. I jak widać jestem.
- To fajnie. Właśnie się bawiłyśmy. Pobawisz się z nami?
- Pewnie. - bawiłyśmy się kilka godzin. Później Jorge zawołam nas na tort. Następnie Katy otwierała prezenty itd. Około godziny 22:30 ja wraz z solenizantką zasnęłam. Obudziłam się wcześnie rano. Nie wiedziałam o co chodzi. Byłam pewna, że wróciłam z bratem do domu, a tu budzę się w domu Jorge. Zeszłam na dół a tam ktoś na mnie czekał.
- Śpiąca królewna się wyspała. - powiedział ze śmiechem Jorge, po czy podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Nie mów tak do mnie.
- Jak?
- Tak jak powiedziałeś przed chwilą.
- Czyli?
- Królewno.
-Aaaa... tak. No dobra.
- Dziękuje. Która godzina?
- 5:45.
- Zwieziesz mnie do hotelu?
- A nie wolisz poćwiczyć?
- Czego?
- Nie pamiętasz? Dzisiaj nadrywamy teledyski.
- Zapomniałam. A kompletnie nie pamiętam układu do Habla si puedes.
- A chcesz poćwiczyć?
- Nie. Nie trzeba. Jakoś sobie poradzę. - powiedziałam trochę niepewnym głosem.
- Nie daj się prosić i chodź. - wziął mnie za rękę i włączył muzykę.
- Emm... Jorge... to nie ta muzyka.
- I co? Tu nie chodzi o muzykę. - przyciągną mnie do siebie i zaczęliśmy tańczyć. Nagle Jorge mnie...

Wiem!
Krótki!
Ale w 2 częściać!
Czemu tak?
Nie wiem.
2 część dostaniecie jak wrócę z projektu ze szkoły.
Tak.
Chodzę na coś związanego ze szkołą w sobotę.
Ale to dlatego, że to zajęcia z Nordic Walking czy jakoś tak.
Nie wiem o której skończymy, ale jak tylko wrócę do domu dostaniecie kolejny rozdział.
Dobra.
Rozdział jak zwykle mi się nie podoba, ale to już stan dart.
Ja nie mam nic już do powiedzenia...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 10: Jednego dnia topić się dwa razy.

Koło kanapek była jeszcze jedna karteczka, ale nie od Mech tylko od Jorge:
"Nie wierzę, że to powiedziałaś. Szczerze byłem pewien, że tego nie zrobisz. Ale umowa to umowa. Zostawiam Cię. Jeszcze raz Przepraszam za wszystko. Chłopak, który zawsze będzie Cię kochać Jorge"
Nie myślałam, że on umie być taki. Ale na razie da mi spokój. Zjadłam kanapki i dołączyłam do wszystkich w holu. Poszliśmy na plan. Nagrywaliśmy scenę, w której Viola próbowała przypomnieć sobie melodię ze snu. Wtedy wszedł on. Nie mogłam się odwrócić, bo tak było w scenariuszu. On do mnie podszedł. Chciał mnie dotkną, ale cofną rękę. Wyraźnie się zasmucił. I wyszedł bez słowa. Ja dalej musiałam kaleczyć ten biedny instrument. Nagraliśmy jeszcze kilka scen. Gdy skończyliśmy kręcić wróciłam do hotelu sama, bo wszyscy poszli na imprezę. Gdy tak sobie siedziałam nagle ktoś wszedł do garderoby.
- Mechi? Już wróciłaś? Muszę Ci coś powiedzieć. Żałuję, że to zrobiłam. Przecież ja go... - odwróciłam się i nie ujrzałam Mechi tylko Jorge. - Co ty tu robisz?
- Poczekaj. Ty go co? Albo ty kogo co? - zapytał.
- Nie ważne. Myślałam, że to Mechi.
- OK. Przepraszam.
- Za co?
- Miałem dać Ci spokój. Już sobie idę.
- Nie! Zaczekaj.
- Na co? - nie odpowiedziałam. Podeszłam do niego i go przytuliłam. - Tini co ty robisz? - dalej nie odpowiadałam. Nie chciałam. Chciałam by Jorge był przy mnie. - Tini. Proszę daj mi iść.
- Dobrze. - i go puściłam, a on poszedł
Minęły dwa tygodnie. Dziś znowu nagrywamy w studiu piosenki. Nadeszła moja kolej. Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam śpiewać Habla si puedes. Śpiewałam tylko raz, po od razu poczułam tę piosenkę. Nie wiem czemu ale śpiewając patrzyłam na Jorge, a on na mnie. Po mnie on śpiewał Voy por ti. On również śpiewał tylko raz. On również patrzył na mnie. Ja jak się okazało miałam śpiewać tylko Habla si puedes więc puścili mnie wcześniej. Nie chciałam siedzieć sama więc poszłam do restauracji. W sumie to dalej byłam sama, ale w okół było dużo ludzi. Zamówiłam sobie sałatkę hawajską. Po 15 minutach otrzymałam zamówienie i zaczęłam jeść. Nagle wszedł Jorge. Chciał usiąść obok mnie, ale wybrał jednak inne miejsce. Zamówił to co ja. Chciałam przez chwilę do niego podejść, ale się powstrzymałam. Gdy zjadłam podeszłam do lady, zapłaciłam i wyszłam. Znowu chciałam iść do hotelu, ale znowu się powstrzymałam. Poszłam do parku. W sumie nie wiem po co tam poszłam. Po chwili zobaczyłam ławkę nad brzegiem jeziora. Usiadłam na niej. Nagle ktoś do mnie podszedł i wepchną mnie do wody. Nie umiałam pływać więc zaczęłam się topić. "I to już ma być koniec?" pomyślałam, Zaczęłam krzyczeć. Miałam coraz mniej tlenu. Gdy już prawie cała zanurzyłam się w mętnej wodzie poczułam czyjeś ręce, które mnie wyciągają. Wtedy straciłam przytomność. Obudziłam się czyiś rękach. Na rękach Jorge. Cieszyłam się, że był to on. Ale z drugiej strony to nie powinno się w ogóle wydarzyć.
- Tini. Dobrze się czujesz? - zapytał widocznie zmartwiony.
- Chyba tak. Co się stało?
- Ktoś wepchną Cię do jeziora.
- Ale kto to zrobił?
- Nie wiem. Nie widziałem. Widziałem, że ktoś się topi, a następnie, że to ty.
- Dziękuję. - mówiąc to pocałowałam go w policzek.
- Nie ma sprawy. Każdego bym wyciągną. - uśmiechną się do mnie co ostatnio rzadko się zdarzało. - Mogę o coś zapytać?
- Tak. Pewnie.
- Czemu zaczęłaś się topić, a nie podpłynęłaś do brzegu.
- Bo ja nie umiem pływać. - powiedziałam trochę poirytowana.
- To trzeba Cię nauczyć.
- Po co? Nie musisz się trudzić.
- Trzeba, trzeba. Gdybym tędy nie przechodził utopiła byś się.
- Ale...
- Żadnych ale. Jutro idziemy na basen.
- Jutro jest sobota. To niby jak pójdziemy?
- Skoro jest sobota to będziemy mieli bardzo dużo czasu. - i odstawił mnie na ziemi. Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Jak to miałam w zwyczaju poszłam pobiegać, oczywiście najpierw napisałam bratu kartkę gdzie idę i, że jak będę wracać pójdę na zakupy. Biegałam 2-3 godziny. Później jak miałam w planach poszłam do sklepu. Szybko wzięłam potrzebne rzeczy, zapłaciłam i skierowałam się w stronę domu. Nagle ktoś zaczął łaskotać mnie po brzuchu. Nie wiedziałam co zrobić. Upuściłam torby i zaczęłam się śmiać.
- Jorge przestań! - on przestał i był zdziwiony, że wiedziałam, że to on.
- Z kąt wiesz, że to ja? Przecież stałaś do mnie tyłem.
- Z tond, że żaden obcy nie staną by za mną i nie zaczął by mnie łaskotać.
- No tak. Jesteś gotowa? - zapytał i zaczął zbierać moje zakupy.
- Gotowa na co?
- Na naukę pływania.
- Nie możesz odpuścić?
- Nie, bo nie chcę żebyś się w końcu utopiła.
- Ja się o to nie boję, bo zawsze ty mnie uratujesz.
- Niestety nie zawsze będę przy tobie żeby Cię uratować.
- Ale będzie przy mnie mój brat więc nie muszę się uczyć pływać.
- Ty, ty, ty. Nie wykręcisz się z tego. - wstał, wziął siatki w jedną rękę, a drugą ręką złapał mnie i zawlekł mnie do domu. - Teraz idź odnieść zakupy, przebrać się i będziemy szli.
- Niech Ci będzie. - i poszłam. Bratu powiedziałam, że idę do koleżanki. Na szczęście nie pytał o szczegóły. Po około 15 minutach byliśmy na basenie. Po wyjściu z szatni wzrokiem szukałam Jorge. Postanowiłam, że usiądę na brzegu basenu i na niego poczekam. W pewnym momencie ktoś złapał mnie za nogi i wciągnął do basenu. Bardzo się wystraszyłam. Na ten genialny pomysł wpadł oczywiście Jorge.
- Zwariowałeś?! - byłam na niego strasznie wściekła.
- Oj nie wściekaj się tak. Przecież nic się nie stało.
- Ale mogło!
- Przecież nic Ci się nie jest, a wody się nie boisz.
- Właśnie, że boję dlatego nie umiem pływać.
- Naprawdę?
- Tak. To skoro już wiesz możemy z tond iść na przykład... no nie wiem na kawę, obiad czy coś w tym stylu? - gdy skończyłam to mówić spojrzałam mu błagalnie w oczy.
- O nie. Tym sposobem nauczę Cię pływać i pokonasz swój strach.
- Jorge proszę Cię jak rozumnego człowieka.
- Tini chcę dla Ciebie dobrze. Nie wiem czy mi to wychodzi ale próbuję być dla Ciebie tylko kolegą. - mówiąc to posmutniał.
- No dobrze. Jak sprawi Ci to taką przyjemność to możesz nauczyć mnie nauczyć mnie pływać.
- To do dzieła. - uśmiechną się i zaczął mnie uczyć. Od bardzo dawna nie byłam z nim tak blisko. Nie wiem co on czuł będąc przy mnie i widząc mnie w stroju kąpielowym. Za to ja wiem co czułam widząc go w samych kąpielówkach. To było dziwne uczucie. Z jednej strony czułam się tak bezpiecznie jak chyba jeszcze nigdy, ale z drugiej miałam wrażenie, że zaraz wrzuci mnie tam gdzie jest strasznie głęboko i będzie ze śmiechem patrzył na mnie jak się topię. Po 2-3 godzinach radziłam sobie w miarę dobrze, ale byliśmy tylko tam gdzie jest płytko. Postanowiliśmy pójść tam gdzie jest głęboko. Poczułam jak kończy mi się grunt pod nogami. On jednak mnie trzymał.
- Jorge. Jak na dzisiaj starczy. Wracajmy.
- Hej nie bój się. Zaufaj mi proszę.
- Dobrze. - i mocno go przytuliłam. Teraz tłumaczył mi jak utrzymać się na wodzie na środku basenu. Po chwili musiał na chwilę iść do szatni. Oczywiście najpierw odstawił mnie tam gdzie jest płytko. Czekałam na niego ok. 15 minut, ale on dalej nie przychodził. Postanowiłam trochę poćwiczyć. Poszłam tam gdzie jest trochę głębiej i zaczęłam się topić. Jako pierwszy zobaczył to wracający Jorge. Zaczął szybko do mnie biec. Wskoczył do wody i wyciągną mnie z niej. Straciłam przytomność, a on zaczął mnie wybudzać. Po 2 minutach obudziłam się rzuciłam się mu na szyję. Nic nie mówiliśmy. Wziął mnie na ręce i posadził na ławce koło szafki. Kazał wziąć mi swoje rzeczy i zaczekać, a sam pobiegł się przebrać. Po chwili już tu wrócił. Znowu wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu. Odwiózł mnie do samego domu. Wysiadł i znów wziął mnie na ręce. Z widocznym strachem w swoich cudownych, szmaragdowych oczach zapukał do drzwi. Gdy mój brat zobaczył mnie na jego rękach staną jak wryty.
- Coś ty jej zrobił?!!!! - krzykną po chwili.
- To nie istotne. Najważniejsze jest to, że nic jej nie jest. - powiedział, wszedł do domu i położył mnie na sofę.
- Wynocha z mojego domu! - wrzasnął. - Sam zajmę się moją siostrą!
- Ale...
- Wyjdź z mojego domu!
- Nie wyrzucaj go. - odezwałam się ledwo słyszalnym głosem.
- Nic Ci nie jest? - zapytali równocześnie.
- Powiedz prawdę co on Ci zrobił. - dodał mój brat.
- On nic. To moja wina.
- Jak to? Jesteś cała mokra. Sama byś do wody nie wlazła.
- Sama wlazłam on mnie namówił. Chciał nauczyć mnie pływać.
-Co?!! - powiedział zdziwiony Roman.
- Tak. - odpowiedziałam. - Chciał dobrze, ale to ja zawiniłam.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. Ale mam pytanie. Był z tobą u lekarza?
- Nie. - odpowiedziałam.
- To szybko trzeba Cię tam zabrać. Jorge weź ją, a ja odpalę samochód. - mój brat pobiegł odpalić samochód, a Jorge wziął mnie na ręce. Po ok.30 minutach byliśmy u lekarza. On przebadał mnie dokładnie. Uznał, że nic mi nie jest i mogę wrócić do domu.

I jak?
Mi się nawet podoba.
Ale to ja.
Chciałam w tym rozdziale utopić Tini, ale przyjaciółka mi nie pozwoliła.
Jak widać Jortini się do siebie powoli zbliża.
Czy będą razem?
Nie pamiętam.
Ale za chwilę sobie przeczytam i przypomną.
Za chwilę to jest jutro.
Czemu?
Jestem obecnie w trakcie czytania mega super książki jaką jes "Dotyk Crossa".
Zobaczyłam ją u koleżanki na dodatkowym angielskim i mnie zaciekawiła.
Ja nie mam weny na notkę więc idę dalej pogrążać się w nader ciekawej lekturce.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i  na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 9: "Nie, nie będę go przepraszać!"

- Tini możemy poroz... - był to Jorge, nie chciałam żeby kończył więc mu przerwałam.
- O czym?! My nie mamy o czym rozmawiać!
- Ależ mamy.
- Nie Jorge przez kilkanaście lat wypominałeś mi, że jestem z zagranicy...
- Nie, że z zagranicy. Myślałem, że mieszkasz tu, bo nie chcesz mieszkać z rodziną.
- Mówiłam, że nie miałam wyboru. - usiadłam przy barierce i zaczęłam płakać.
- Heejjj... nie płacz. Proszę. - powiedział i otarł mi kciukiem łzy.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie?
- Jakie?
- Co ja Ci takiego zrobiłam?
- Co...? Ja... Nie rozumiem.
- Jak nie rozumiesz?
- Po prostu.
- Jesteś...
- No kim? Kim dla Ciebie jestem?
- Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego w życiu poznałam.
- Ale Tini... Nie pamiętasz w tedy u mnie w domu, tego dnia na planie. Zapomniałaś o tym wszystkim?
- Nie. Ale bardzo bym chciała. Chciałabym zapomnieć o tych chwilach, zapomnieć o kręceniu serialu, a co najważniejsze chciałabym ZAPOMNIEĆ O TOBIE. - mówiąc to wybiegłam cała zapłakana. Zanim wybiegłam stanęłam w wyjściu i zobaczyłam, że on jest smutny i widziałam, że łzy ściekają mu po policzku. Po weekendzie wróciłam do hotelu. W pokoju zastałam wściekłą Mechi. Gdy weszłam zatrzasnęła za mną drzwi.
- Coś ty mu zrobiła!!?
- Co!? Jak!? Gdzie!? Kiedy!? Komu!?
- Jorge! Na gali!
- Ale o co chodzi?
- Od soboty Jorge chodzi smutny, przybity i zdołowany. A gdy się go pytam co mu się stało mówi żebym się Ciebie zapytała.
- Aaa... O to chodzi...
- Coś ty mu dziewczyno zrobiła!
- Powiedziałam, że chcę zapomnieć o miłych chwilach z nim spędzonych, o kręceniu serialu i o nim.
- Czemu mu to powiedziałaś?!!
- Bo miałam powody.
- Ale wiesz, że musisz go przeprosić.
- Nie, nie będę go przepraszać!
- Ależ będziesz! - i zaciągnęła mnie do pokoju chłopaków. - Pablo chodź mi pomóc. - Pablo wyszedł i nagle ktoś zakluczył dzwi. Wiedziałam, że to Mechi.
- Mercedes natychmiast otwieraj te drzwi!
- Najpierw macie się pogodzić.
- Wypuść mnie!! - zaczęłam krzyczeć.
- To nic nie da. Trochę tu posiedzimy. - powiedział smutny Jorge. Siedzieliśmy tu kilka godzin. Ciszę przerwał on.
- Czemu to powiedziałaś? To zabolało.
- Co?
- To co mówiłaś.
- To już wiesz co czułam przez te lata.
- Nie było widać tego po tobie.
- Bo ja w przeciwieństwie do Ciebie zdążyłam nauczyć się to maskować. - mijały kolejne godziny. - Jorge, która godzina?
- 3:45. - odpowiedział. Nie wiem co mną pokierowało. Było to chyba zmęczenie, ale w pewnym momencie położyłam głowę na ramieniu szatyna.
- Ja przepraszam za to przed chwilą.
- Nie przepraszaj, to było bardzo miłe uczucie.
Nagle wstałam i położyłam się do łóżka Pabla. Nie mogłam się powstrzymać i zapytałam.
- A ty się nie kładziesz?
- Zaraz. - wstał i poszedł do łazienki. Po chwili z niej wyszedł. Myślał, że spałam więc podszedł, usiadł na skraju łóżka i pocałował mnie delikatnie w policzek, ale bardzo blisko ust.
- Emmm... Powiedz co to było? - powiedziałam gdy odszedł kawałek. widziałam, że się speszył. - Jorge... - wstałam i podeszłam do niego. - Ja... przepraszam za to co powiedziałam ostatnio. Powinnam bardziej uważać na to co mówię. - usiadłam lekko zasmucona na łóżku.
- Nic się nie stało. Rozumiem Cię. - powiedział, usiadł obok mnie i czule mnie przytulił.
- Dobra jest raczej późno trzeba iść spać. - poszliśmy do osobnych łóżek i po chwili już spaliśmy. Rano obudziła nas Mechi. Najpierw obudziła Jorge, a dopiero później mnie. Było to z jej strony dobre posunięcie, bo prawie się na nią rzuciłam, ale zielonooki szatyn odciągną mnie od niej. Myślałam, że ją zamorduję. Jednak na to nie miałam czasu. Musiałam się ogarnąć i pójść na plan. Po nagraniach w studio przenieśliśmy się do pięknego, ogromnego teatru. Najpierw nagrywaliśmy scenę, w której Angie po raz pierwszy zaprowadza Violę do teatru. Po nagraniu tej sceny uciekłam. Gdy dobiegłam do łazienki stanęłam przed lustrem i zaczęłam płakać.
- Hej Tini. Co się stało? - usłyszałam za sobą czyjś głos. Nie zastanawiałam się kto to. Bez namysłu podbiegłam do tej osoby i mocną ją przytuliłam. Wiedziałam, że to Jorge, ale było mi to obojętne. W tej chwili nie liczyło się dla mnie kto,było ważne, że był.
- Jorge ja się poddaję. - powiedziałam do niego gdy się trochę uspokoiłam.
- Ale z czym? - zapytał zdziwiony.
- Z serialem. Ja muszę odejść.
- Co?! Tini nie możesz sobie teraz tak po prostu odejść.
- Może i nie mogę. Ale to zrobię. - znowu zaczęłam płakać, chciałam wyjść ale on złapał mnie w talii. - Jorge..., puść mnie.
- Pomyślmy... Nie. A teraz chcę Cię przeprosić za to, że robię to tak wcześnie.
- Za co? Przecież nic mi nie zrobiłeś. I co to znaczy tak wcześnie
- Jeszcze nie, ale zrobię teraz. - gdy to powiedział przyciągną mnie do siebie i pocałował. Czułam się... No sama nie wiem. Dziwnie. Mimo wszystko było to przyjemnie uczucie. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Czułam, że Jorge to ten jedyny, ale nie mogłam mu tego powiedzieć.
- Czemu to zrobiłeś? - ponownie miałam łzy w oczach.
- Wiem to za wcześnie, ale gdybym tego nie zrobił nie darowałbym sobie tego. Ej... nie płacz. - wytarł mi łzy ręką. - Zrobiłem to i możesz być pewna, że Cię kocham.
- Nie nie mogę. Daj mi wyjść.
- Poczekaj. Jak to nie możesz?
- To co zrobiłeś przed chwilą było cudowne, ale zraniłeś mnie tym.
- Dlaczego?
- Bo wiem, że tak naprawdę mnie nie kochasz. Ty możesz mieć każdą dziewczynę o wiele lepszą ode mnie. Więc po co Ci taka ja. Przecież jestem nikim.
- Tin nie mów tak. Nigdy tak nie mów. Kocham Cię ponad wszystko.
- Nie! Ty tylko się mną bawisz. - usiadłam przy ścianie i znów zaczęłam płakać.
- Nie wiem co mam jeszcze zrobić byś mi uwierzyła.
- Zostawić mnie. Raz na zawsze.
- Zostawię. Ale pod dwoma warunkami.
- Jakimi?
- Po pierwsze nie odejdziesz z serialu, a po drugie...
- Co?
- Pocałujesz mnie po czym spojrzysz w oczy mi prost w oczy i wtedy powiedz, że mnie nienawidzisz.
- Pierwszy mogę obiecać. Ale drugi mogę wykonać jak wrócimy do hotelu i nie będziesz mnie pośpieszać.
- Pewnie. A teraz skończ płakać, idź poprawić makijaż i wracamy do reszty.
Gdy wróciliśmy do reszty nikt o nic nie pytał. Dograliśmy kilka scen i wróciliśmy do hotelu. Była 21:00. Gadałam z Mechi i nagle do naszej garderoby wbił Jorge.
- Hejka dziewczyny. - przywitał się lekko zasmucony Jorge.
- Hej Jorge co Cię do nas sprowadza?
- Nie przejmuj się Mechi ja przyszedłem do Tini.
- Ok. To ja was zostawiam. - po chwili już jej nie było,
- I co? Gotowa?
- Chyba tak.
- To działaj. - minęła chwila. - Tini ale pośpiesz się.
- Ej! Miałeś mnie nie pośpieszać.
Po chwili podeszłam do niego. Położyłam moją rękę na jego policzku. On zrobił tylko tyle, że położył ręce na mojej talii. Spojrzałam mu prosto w oczy i delikatnie pocałowałam. Czułam jak on się uśmiechał. On pewnie poczuł, że mi ściekły dwie łzy po policzku. Chwilę później spojrzałam w jego nieziemskie, smutne, szmaragdowe oczy. Łzy naszły mi do oczu.
- Jorge. Jja... Cię... Nnie... Nnie... Nienawidzę. - od razu po tym zaczęłam płakać.
- Czyli jednak.
- Jednak co?
- Jednak to powiedziałaś. Po co ja się łudziłem, że taka mądra i śliczna dziewczyna jak ty... ze mną. Jestem głupi. - gdy to mówił ja coraz bardziej płakałam. - Tini nie płacz. Taka ładna dziewczyna nie powinna płakać. - mówił i w trakcie mocno mnie przytulił. Chciał wyjść, ale ja nie chciałam go puścić. - Puść mnie Tini. - już nie mogłam go dłużej trzymać więc go puściłam. On przed odejściem pocałował mnie w czułko. Po chwili do pomieszczenia weszła Mechi. Ujrzała mnie zapłakaną na podłodze. Od razu do mnie podbiegła.
- Tini natychmiast mów co on Ci zrobił. - powiedziała wściekła na Jorge Mechi.
- On mi nic nie zrobił. - powiedziałam gdy się odrobinę uspokoiłam.
- To czemu płaczesz? - nie byłam w stanie nic powiedzieć. - Wiesz co. Dzisiaj już idź spać.
- Ddddobrze. - po czym położyłam się i zasnęłam. "Rano obudziłam się i pobiegłam do garderoby Jorge. Zapukałam do drzwi. Chciałam by otworzył Jorge i tak się stało. Gdy otworzył bez namysłu rzuciłam mu się na szyję. Przeprosiłam go i czule pocałowałam. Byłam Taka szczęśliwa. Chciała mnie o coś zapytać." Wtedy obudziłam się z płaczem. Nie wiem czemu. To był przecież piękny sen. W pokoju byłam sama. Mechi zostawiłam mi kartkę: "Tini. Poszłam dowiedzieć się co Jorge Ci zrobił. Będę za jakiś czas. Na stoliku masz kanapki ze śniadania. Tak. Śniadanie było, ale nie chciałam Cię budzić. Buziaki Mechi."
O nie! Po co ona do niego poszła. Chociaż długo jej nie będzie, bo Jorge pod wieczór poszedł do domu. Koło kanapek była jeszcze jedna karteczka, ale nie od Mechi tylko od Jorge:...

Hi... 
Ja chcę spać!
Teraz!
Ale się zmusiłam i piszę tą notkę.
Dopiero czo wróciłam do domu.
Zdążyłam się tylko wykąpać.
Pewnie was interere gdzie to ja się szlajałam.
A...
Byłam u Mili na urodzinach.
Tak. Tej co prowadzi, a właściwie administruje bloga.
Nie będę się rozpisywać, bo spać.
Idę odrobić fizykę i spać, bo rani wstaję o 6.
Muszę się pouczyć historii i może angielskiego.
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

środa, 18 marca 2015

Rozdział 8: "Że jaki!? Meksykański!!?"


Ważne INFO:
W rozdziale jest dużo adnotacju (czyt...).
Jest to spowodowane tym iż moja cudowna siostra i przyjaciółka nie miały pojęcia jak co czytać.
Ale to chyba dla was też jest ułatwienie...
Miłej lektórki:* 

- Mogę prosić o przerwę?! - zawołałam.
- Cięcie! - krzykną reżyser bo byliśmy w środku sceny. - Co się stało Tini? Przecież Ty nigdy nie prosisz o przerwę.
- Ale teraz proszę. To jak?
- Pewnie. - odrzekł, a ja wybiegłam z planu. - 10 minut przerwy! - krzykną reżyser, a wszyscy oprócz Jorge, który poszedł mnie szukać, weszli do autobusu.
Coś tam czasu później
- O... Tu jesteś. Martwiłem się. - powiedział gdy tylko mnie znalazł.
- Przecież zaraz bym przyszła.
- Naprawdę? Siedzisz sama na wyspie na środku jeziora w ciemnym parku. Coś mogło Ci się stać.
- Ty już tak się mną nie przejmuj. Zastępuj rodziców swojej siostrze, a nie mi. - gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że powinnam czasem myśleć co mówię. Jorge posmutniał. - Jorge ja...
- Nic nie mów! Nie przepraszaj! - powiedział wściekły ze łzami w oczach. - Ty nie wiesz jak to jest być na raz dorosłym, uczniem, rodzicem, bratem i głową rodziny. Nie rozumiesz przez co przechodziłem przez te wszystkie lata! - chciał odejść ale mu nie dałam. - Zostaw mnie!
- Jorge nie! Ty ostatnio cały czas mnie pocieszać. Teraz moja kolej. Zwłaszcza, że to moja wina, że jesteś smutny. - stanęłam przed nim i go przytuliłam. Widziałam, że łzy spływają mu po policzku.
- Wiesz, że nie musisz mnie pocieszać? - powiedział gdy się trochę uspokoił. - Ale czy to znaczy, że Ty coś do mnie...
- Nie. Jorge przepraszam ale nie. - znowu musiałam skłamać.
- Nie... nie chodzi o to.
- A o co?
- Czy poczułaś coś do mnie podczas... no wiesz... pocałunku? - powiedział to, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Gdybym powiedziała nie skłamała bym. Gdybym powiedziała tak dowiedział by się, że... podoba mi się.
- Co?! Nie! Ja do Ciebie z pewnością nie poczuję nic więcej. - postanowiłam skłamać.
- O... Trudno. - powiedział ciutek smutny. - Chodź do reszty bo zaraz przerwa się skończy.
- Dobrze. - gdy wróciliśmy poszłam do dziewczyn, a one dopytywały co się stało. Opowiedziałam im to ale bez szczegółów. Dopiero wieczorem  byliśmy w hotelu. O dziwo Jorge postanowił w nim przenocował. Gdy z Mechi byłyśmy przebrane w piżamy i gadałyśmy do naszego pokoju wleciała Clara.
- Hej. Chciałybyście się trochę zabawić? - zapytała uradowana.
- A jak tak, to co? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Mechi.
- Bo wraz z resztą ekipy robimy piżamową imprezę niespodziankę dla Lodo.
- A z jakiej okazji? - spytałam.
- Bo ostatnio cały czas chodzi smutna i przygnębiona.
- Jak ma to ją rozweselić to z przyjemnością. - odrzekła Mechi i poszłyśmy do ich pokoju. Kiedy usłyszeliśmy kroki Lodo zgasiliśmy światło i schowaliśmy się we wszystkie możliwe miejsca.
- Niespodzianka!!! - krzyknęliśmy wszyscy gdy weszła do środka.
- A z jakiej to okazji? - powiedziała uradowana.
- Bez okazji. Żeby Cię rozweselić. - rzekła Clara.
- Jak tak to super! - od krzyczała Lodo. - Więc... bawmy się!! - bawiliśmy się gdzieś do północy, ale później poszłam spać i nie wiem co się tam u nich działo.
Następnego dnia wstałam o 7:00 i jak to miałam w zwyczaju poszłam pobiegać. O tej porze było jeszcze ciemno. Do hotelu wróciłam o 8:30. Gdy weszłam do garderoby Mechi jeszcze spała. Poszłam do łazienki i porządnie się wykąpałam. Kilka dni z rzędu nagrywaliśmy jakieś odrobinę nudne sceny.
Nareszcie nadszedł ten dzień. Była sobota. Nadszedł czas WWE. Od rana byłam taka szczęśliwa, że nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu. O 20 miała się zacząć gala, a my byliśmy tam od 18. Przy samym wejściu spotkaliśmy Dean'a i Seth'a. Był z nimi ktoś jeszcze, a był to Jorge. Szczerz mówiąc to nie byłam ani smutna, ani wesoła. Byłam odrobinę wściekła, że on znowu musi być tam gdzie ja i to najszczęśliwszego dnia mojego życia. Tak... Ja coś tam do niego czuję, ale... w sumie tego nie można nawet nazwać coś.
- Siemka chłopaki. - powiedział mój brat do swoich przyjaciół. - Co on tu robi?! - zapytał wyraźnie wściekły.
- Kto? - zapytał Seth.
- On? - dodał Dean.
- Tak! - powiedziała dalej wściekły Roman.
- To... - zaczął Seth.
- Meksykański zwycięzca konkursu. - przerwał mu Dean.
- Że jaki!? - zapytałam z wyrzutem Jorge. - Meksykański!!? - mówiąc to miałam łzy w oczach.
- Tini ja...
- Co Ty! Męczyłeś mnie przez kilkanaście lat, że jestem z zagranicy! I co?! Sam nie jesteś stąd!
- Tini ja nie z tego powodu... - nie dokończył, bo zanim to zrobił uciekłam i wbiegłam do budynku. Schowałam się w kącie dużej szatni. Nie miałam pojęcia czyja ona jest. Nagle do pomieszczenia wszedł ogromny człowiek w czerwonej masce. Wiedziałam kto to. Był to Kane (czyt. Kejn). Na moje nieszczęście był to Demon Kane, a nie Korporacyjny Kane ( od autorki Demon Kane i Korporacyjny Kane to jedna osoba tylko że demon ma czerwoną maskę wyglądającą na twarz demona.).
- Kim jesteś? Czego chcesz? - mówił wyraźnie rozwścieczony.
- Jestem... - nie zdążyłam dokończyć. Chciał mnie uderzyć. Zaczęłam krzyczeć. Szczerze to nie liczyłam, że ktokolwiek mnie usłyszy. Nagle do pokoju wbiegł usłyszawszy mnie Ray Mysterio (czyt. Rej Misterio).
- Uciekaj! - krzykną. - Nie powstrzymam go długo!
- Czekaj pomogę! - powiedziałam i wykonałam na Kane Spear'a (czyt. Spira). - A tak w ogóle jestem Tini.
- O! To Ty? - zapytał.
- Z kąt mnie znasz?
- Jesteś siostrą Romana?
- Tak...
- Jego przyjaciółmi są Seth i Dean.  Ciągle o was mówią. - powiedział z uśmiechem.
- Co?! Co oni mogą o mnie niby mówić?
- Na przykład, to że jesteś utalentowana muzycznie, bardzo dobrze walczysz, że jesteś ładna i takie tam.
- Aha.
- Matko Tini jesteś. - podbiegł do mnie mój brat i mocno mnie przytulił. - Bałem, się że coś Ci się stało.
- Gdyby nie Ray teraz byśmy nie rozmawiali.
- Nie przesadzaj. Ty też bardzo mi pomogłaś w pomaganiu Tobie. - powiedział Ray. - Ty wykonałaś na nim podręcznikowego Spear'a.
- Naprawdę? - zapytał z podziwem mój brat.
- Naprawdę, naprawdę. O... wasi znajomi idą. To ja się ulatniam. Do zobaczenia. - i odbiegł. Gdy Mechi, Alba, Lodo, Cande, Clara, Facu, Samuel, Nicolas, Rodrigo i Artur mnie zobaczyli od razu podbiegli do mnie i mnie przytulili.
- Dusicie mnie. - powiedziałam do nich.
- O. No tak. - rzekli chórem.
- Ej... Przyszliście się po przytulać, czy zwiedzać. - powiedział zniecierpliwiony Dean.
- Już idziemy, idziemy. - powiedział Roman.
Spotkaliśmy wielu cudownych wrestlerów i wrestlerek. Byli to między innym: Thriple-H, Sin Cara, Jimmi i Jey USO, Goldust i Stardust, Big Show, Mark Henry, Aj Lee, Naomi, Brie i Nikki Bella, Shemus, Rob Van Dam, Jack Swegger, Dolf Zigler, Heath Slater i Tytus O'neill (czyt. Tripel Ejcz, Dżimi i Dżej UZO, Golddast, Stardast, Big Szoł, Ej dżej Li, Bri, Niki Bella, Szejmes, Dżek Słeger, Hit Slejter, Tajtus Onil). Około godziny 19:45 wyszliśmy z zaplecza i wtedy ujrzałam ring (info. komentatorzy mówią na niego kwadratowy pierścień) Gdy do niego doszliśmy stanęłam jak wryta.
- Chcesz tam wejść? - usłyszałam głos za mną. Był to jak zwykle uśmiechnięty Ray Mysterio.
- Kto? Ja? - odwróciłam się i zapytałam go.
- A kto? Chodź. - wziął mnie z rękę i zaprowadził pod schodki.
- Ja... Nie mogę.
- Chodź i nie marudź. - gdy to powiedział weszłam do niego. Poczułam się dziwnie. Czułam, że chcę tu zostać na zawsze.
- To cudowne uczucie. - powiedziałam. - Stoję tu gdzie zawsze chciałam. Chciałam się tu znaleźć od kąt pamiętam.
- Wiem. To po Tobie widać. - powiedział. - Ale nie mogłabyś się tu znaleźć. - dodał z uśmiechem.
- Czemu? - trochę posmutniałam.
- Bo byś się smuciła, że nikogo nie pokonasz.
- Tak... Chcesz zobaczyć co potrafię...?
- Tini uspokój się. - powiedział Roman.
- A z chęcią. Będę miał trening.
- Ray! - krzyknęli na raz zmartwieni Dean i Seth. - Nie możemy walczyć z ludźmi z poza WWE. Możesz zrobić jej krzywdę.
- On mi? HAHA!! Chyba ja jemu.
- Tak...? To dawaj.
I tak się zaczęło. Podczas walki mojej i Ray'a wszedł Thriple-H wraz ze swoją żoną Stephanie McMahon. W pewnym momencie oby dwoje ich zobaczyliśmy.
- Ja, ja... Przepraszam. Ja, ja... nie chciałem.- mówił pół płaczącym głosem Ray.
- Tylko go nie zwalniajcie. Proszę. To moja wina, tylko moja wina. - mówiłam również głosem pół płaczącym głosem.
- Zwolnić!? Że co!? - powiedziała Stephanie.
- On ukazał nam nowy talent.
- Kogo?! - powiedzieli wszyscy obecni.
- Ciebie. - i para wskazała na mnie palcami.
- Ja! Ja się nie nadaje. Mój brat Roman nauczył mnie wszystkiego. On ma talent, a nie ja.
- Ja. Ja nic takiego nie umiem.
- Proszę państwa mój brat, po pierwsze jest bardzo zdolny, a po drugie gdybyście mu zaproponowali posadę to i tak by jej nie przyjął ze względu na mnie. Mamy tylko siebie i on nigdy by mnie nie zostawił.
- Czy to prawda? - zwróciła się do Romana Stephanie.
- Nie.... Moja siostra ostatnio źle się czuje i nie wie co mówi.
- Nie słuchajcie go. - powiedział Dean.
- On nigdy nie miał szansy pokazać co umie. - dodał Seth.
- Dobrze. - powiedział Thriple-H. - Sprawdzimy Cię. - dodał.
- Dean jesteś na miejscu. Do ringu. - rzekła Stephanie.

Nie wiem jak wam, ale mnie o dziwo rozdział się podoba.
Wiem, że jest tydzień z Jortini i w ogóle, ale pamiętaj cie, że zawsze można go przerwać.
Spowodujecie to nie komentując.
Tak.
Groźna.
Wiem.
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się kilka komciów.
One bardzo motywują.
Mogą zawierać nawet treść "Fajny rozdział"
To już jest jakaś pochwała.
Na nich mi zależy ludziki.
Nie chcę na tym blogasku robić wywodów tak jak kiedyś, ale jeżeli nie będziecie komentować tydzień z Jortini skończy się szybciej!
A na razie... KOMENTUJCIE. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 
- Co?! - powiedzieli na raz Seth, Dean i Roman.
- No tak. Do ringu bez dyskusji. - powiedziała ostro Stephanie.
Gdy to powiedziała oby dwoje weszli do ringu. Pod koniec walki Roman wykonał dwie znakomite akcje Superman-Punch i Spear  (czyt. Supermen-pancz). Walkę wygrał mój brat.
-No, no, no. - powiedział Thriple-H.
- Jesteśmy pod wrażeniem. - dodała jego żona. - W razie czego... Gdybyś oczywiście chciał to masz posadę zagwarantowaną.
- Nie. Nie zostawiłbym mojej siostry samej. Mamy tylko siebie.
- Ja i mój mąż rozumiemy. Teraz wszyscy idźcie na trybuny. Polecam usiąść po prawej stronie ringu w pierwszym rzędzie.
- Ok. - odrzekliśmy i poszliśmy na trybuny.
Gale była cudowna nie licząc tego, że musiałam siedzieć obok Jorge. Jak on mógł znęcać się nade mną, bo jestem z zagranicy, a on co? Sam jest z Meksyku. Po skończonej gali jak zwykle nie pchałam się do wyjścia.

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 7: To Ty jesteś...?

- A nie lepiej aby Jorge Ci pomógł.
- Nie, bo na Hiszpański mam napisać wypracowanie o..., a on się na tym za dobrze nie zna.
- Dobrze. Już idę. - poszłam do jej pokoju i zamknęłam drzwi. - To o czym jest to wypracowanie.
- O miłości.
- Wiesz zapytaj lepiej brata. On zna się na tym lepiej.
- Uwierz, że nie. A co nigdy nie nie miałaś chłopaka?
- Dokładnie. Ja jeszcze nigdy nie miałam chłopaka. Bo szukam kogoś z kim mogłabym być do końca, czyli kogoś idealnego z kim czułabym się przede wszystkim bezpiecznie.
- To może Jorge.
- O nie... On to jest najgorsze możliwe wyjście.
- Uwierz, mi że nie. Dla znajomych jest trochę oschły, ale dla bliskich jest miły i czuły i opiekuńczy.
- Co byś nie zrobiła i tak mnie do niego nie przekonasz. Moim pierwszym chłopakiem musi być ktoś wyjątkowy.
- Oki to mam wszystko.
- Jak to?
- No tak, bo gdy opisywałaś mi idealnego chłopaka pisałam. Więc możesz iść.
- Dobrze. - i wyszłam.
- Tini! - usłyszałam tym razem głos Jorge.
- Co?! - od krzyczałam.
- Chodź na chwilę!
- Po co?
- No chodź!
- Niech będzie! Ale obiecaj na życie Katy, że nic mi nie zrobisz.
- Dobra... Przysięgam!
Gdy to usłyszałam poszłam do jego pokoju.
- Podejdź. Wybierz sobie którąś.
- Co!!??
- Koszulę. Bo w czym miała byś spać? - zapytał ironicznie.
- Ale.. wiesz... O nie pada już. Pójdę do domu. - nagle brunet staną mi na drodze.
- Ja Cię nigdzie nie puszczę. Jest ciemno i coś może Ci się stać.
- Ale..
- Bez żadnych ale. - powiedział piskliwy głosik za mną. - Będziesz spać ze mną.
- Z przyjemnością Katy. - powiedziałam.
Wzięłam pierwszą z brzegu koszulę Jorge i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam Katy zaciągnęła mnie do sypialni rodziców i położyła się do łóżka. Po 5 minutach spała.
- Teraz możemy spokojnie pogadać.
- A Katy? Nie obudzi się?
- Będzie spała jak kamień.
- Oj porozmawiamy później, na przykład, no nie wiem... rano.
- Nie porozmawiamy teraz. - i pociągną mnie do salonu i usiadł na kanapie, a ja tuż obok niego.
- To czego chcesz?
- Pogadać.
- O czym?
- O nas.
- Jakich nas! Chyba Cię bździ człowieku. Od kąt pamiętam znęcasz się nade mną! A ty mi tu wyjeżdżasz z nami!
- Bo teraz wiem, że nie jest tak jak myślałem. Poza tym nie mogłem pokazać, że kocham dziewczynę, która nie chce mieszkać ze swoją rodziną.
- Mówiłam Ci, że nawet nie znam moich rodziców i gdybym mogła to już dawno byłabym z nimi. - mówiąc to zaczęłam płakać.
Chciał mnie przytulić ale się postawiłam. On i tak próbował i po kilku próbach udało mu się.
- Nie płacz księżniczko. - mówił, a ja coraz bardziej się w niego wtulałam.
- Ja... przepraszam... ale dłużej bym nie wytrzymała... - mówiłam przez łzy.
- Spokojnie. Nie przepraszaj. Rozumiem Cię.
- Wiem... ale...
- Nie spokojnie. Tini wiedz, że dla Ciebie zrobię wszystko.
- Teraz to chyba wiem... - i pocałowałam go w policzek.
- Miło mi. Ale teraz idź spać. - jak powiedział tak i zrobiłam.
Gdy rano się obudziłam myślałam, że to co się stało to tylko sen ale tak nie było.
- Hejo Tini. - usłyszałam bawiącą się w pokoju małą Katy.
- Hej maluchu. - odpowiedziałam.
- Pobawisz się ze mną? - zapytała.
- Nie Tini zje śniadanie i jedziemy na plan.
- Ale...
- Bez żadnych ale Katy. Tini idziemy?
- Dobrze. Pobawimy się innym razem.
- Papa Tini.
Gdy zjedliśmy pojechaliśmy do hotelu, a potem wraz z Mechi i innymi autobusem na plan. Po nagraniu kilkunastu scen wróciliśmy do hotelu. Na Lodo, Pabla i Albę czekała miła niespodzianka. Reżyser ściągną tu ich rodziny. Do końca tygodnia mieliśmy wolne. W niedzielę gdzieś koło 2:15 zadzwonił telefon.
- Halo? Tu telefon Martiny Stoessel . Kto mówi? - powiedziałam zaspana.
- O przepraszam. Pomyłka. Bo ja szukałem numeru Tini, pewnie coś źle zapisałem. - usłyszałam głos Jorge.
- Jorge?! Tak tu Tini. Co chcesz? Jest po 2.
- Tini?! To ty masz na imię Martina? Przecież nawet nauczyciele mówią Ci Tini.
- Kiedy indziej Ci wytłumaczę. Co chcesz ode mnie o 2 w nocy?!
- Ty wiesz, że jutro nagrania w plenerze.
- No i co z tego?
- Jutro wszyscy nagrywają tam kilka scen.
- Nie widzę związku.
- Ty powinnaś iść spać.
- Czemu? Ale co jutro nagrywamy?
- Pierwszy pocałunek Violi i Leona.
- Co?! To jutro?!
- Tak. - gdy to usłyszałam chciałam krzyknąć O nieeee!!, ale się powstrzymałam. - Halo...
- Jestem, jestem.
- Cieszysz się?
- Co, ja?! A ty..?
- Ja nawet bardzo. A ty?
- Ani trochę.
- A odpowiesz ma na jeszcze jedno pytanie? Ale szczerze.
- Tak.
- Ale szczerze?
- Szczerze.
- Czy to Twój pierwszy pocałunek? - gdy to usłyszałam nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam kłamać. Ale w tym przypadku musiałam.
- Niby jakim sposobem? Mam 18 lat.
- Uwierz, że jakaś część 18 latków się jeszcze nie całowała. Więc pytam czy ty jesteś w tej grupie?
- Cooo?... Nieeeee...
- Czemu tak przeciągasz? To miała być szczera odpowiedź.
- Dobra. Ja jeszcze nigdy się nie całowałam. I co szczęśliwy?
- Z czego? Chociaż będę tym pierwszym. Więc tak. Szczęśliwy.
- Nie... Nie będziesz.
- Jak to?
- No tak, bo to pierwszy pocałunek Violi i Leona, a nie Tini i Jorge.
- Tak, ale aktorami jesteśmy my, a nie będzie dublerów ani nic tylko Ty Ja i kilka kamer.
- Wkurzasz mnie.
- Dobra Tini idź spać, bo majaczysz.
- Załatwione. Cześć.
- Dobranoc księżniczko.
- Nie mów tak do mnie.
- Jak? Księżniczko?
- Tak. Dokładnie.
- Dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc.
Gdy się po żegnaliśmy poszłam spać. Rano obudził mnie budzik. Chciałam by ten dzień nie nastał. No, ale co zrobić kiedy trzeba nagrać takie sceny. Wstałam ubrałam fioletowo-czarną spódniczkę, czarno-różową bluzką ze wzorkiem i wysokie glany. Gdy zjadłam śniadanie po żegnałam się z bratem i poszłam na przystanek. Po chwili przyjechał po mnie autobus. Była w nim już cała ekipa. Zobaczyłam moje przyjaciółki i od razu usiadłam koło nich.
- Hej. - przywitałam się.
- Hej Tini. Co jest z Jorge?
- Co???? A co ma być?
- Jest od rana jakiś dziwny. Jakiś dziwnie zadowolony... - rzekła Cande.
- Co... Nie...
- Ty coś wiesz! - usłyszałam od Mechi.
- Ja!
- Tak! - wykrzyczały wszystkie na raz.
- A niby co? On mnie nawet nie lubi.
- Jasne, jasne. Przecież widać, że on jest w tobie normalnie zakochany. - stwierdziły Clara z Albą.
- A co najśmieszniejsze to widać nawet dla kogoś obcego. - powiedziała Lodo.
- Wiecie co? Wkurzacie mnie. -odwróciłam się i podeszłam do chłopaków.
A oni co? To samo co dziewczyny więc postanowiłam usiąść sama.
- Hejka Tini. - usłyszałam głos Jorge.
- O hej. - powiedziałam ucieszona kogoś "normalnego".
- Jak się czujesz? Przed... no wiesz...
-A...! Nijak.
- Aha. A mogę o coś zapytać?
- O co?
- Dobrze całujesz? - zapytał szeptem.
- Co? Z kat mam wiedzieć? - odpowiedziałam również szepcząc. - Przecież nigdy się nie całowałam.
- A no tak. Zapomniałem. Przepraszam.
- Nie... nic się nie stało. - rozmawialiśmy aż do końca drogi.
Gdy wysiedliśmy otrzymałam strój i poszłam się przebrać. Następnie poszłam do makijażystek. One umalowały mnie, a fryzjerki uczesały. Makijaż był lekki i delikatny. Uczesana byłam w kucyka. Zaś ubrana w  różową bluzkę z mordką kotka, białą, prostą spódniczkę i typowe dla Violi buty.
- Wszyscy gotowi! Na stanowiska! I... Akcja! - usłyszałam donośny głos reżysera.
- Tu powinno być dobrze.
- Leon... Gdzie idziemy?
- Zobaczysz... A teraz usiądź i zamknij oczy.
- Ale... Leon... po co?
- Zaufaj mi. No dobrze wyobraź sobie, że jesteś w najromantyczniejszym miejscu ma ziemi, gra romantyczna muzyka i teraz brakuje tylko jednego...
- Czego?... - nagle poczułam na sobie rękę Jorge. Znaczy Leona, który dotykał policzek Violi, ale nie ważne. I nagle poczułam jego ciepłe usta na moich. Byliśmy w delikatnym pocałunku.
- Cięcie! Było świetnie! Ale musimy to powtórzyć z innego ujęcia! - gdy to mówił to byłam... z jednej strony zdołowana, a z drugiej szczęśliwa. Czułam się dziwnie... nie umiałam nawet określić jak. To było uczucie, którego jeszcze nie czułam.

Co tu się w ogóle dzieje!!!
WTF?!!!!
Tini coś czuje po pocałunku z Jorge.
Może to coś ten teges teges?
A może nie.
Wy dowiecie się jutro, albo w nocy jak będę się uczyć :(.
Aż się płakać chce.
A teraz nie bijcie, ale byłam taka zajęta, że Violetty nie obejrzałam wczoraj.
Nie wiem gdzie miałam głowę.
Ale chyba to były lata od 1226 do około 1380.
Ach te sprawdziany...
Umiałam na dobre 4.
A tu jeb!
Przełożyli!
Ugh...
I weź się człowieku znowu ucz...
A wy jak w szkole z czego macie najbliższe sprawdziany?
Chętnie o was trochę poczytam.
I piszcie też z jakiego miasta jesteście.
Chcę się dowiedzieć z kąt są moi czytelnicy!
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

Rozdział 6: Co to on ma siostrę?!



 Rozdział dedykuję Małgo Sto!
Za komentarze pod praktycznie każdym rozdziałem!
Bardzo mnie motywujesz!
DZIĘKUJĘ!

- Zaczekaj, a kiedy oni przyjadą?
- Chyba pojutrze.
- A gdzie będą mieszkać? Przecież ich jest trochą dużo.
- U nas. Ale tylko 3-4 osoby.
- A dokładnie kto?
- Dean, Seth, ... Chris... i ... John.
- Jaki Chris i jaki John?
- Chris Jerrico (czyt. Kris Dżeriko) i John Cena (czyt. Dżon Sina) - cała uradowana zaczęłam skakać z radości, że dwie największe gwiazdy WWE (czyt. dabliu dabliu i) będą mieszkać u mnie w domu.
Dwa dni później byłam znowu w hotelu. Gdy zebraliśmy się w holu zapytałam prawie wszystkich czy pójdą ze mną i moim bratem na galę i Ci, których zapytałam zgodzili się. Następnie zadzwoniłam do Mechi z tym samym pytaniem. Ona zgodziła się bez wahania. Po skończonych nagraniach poszłam do garderoby. Mechi wyjechała gdzieś z rodziną. Zaczęło mi się strasznie nudzić.
- Pablo to nawet porządnie nie dotrzymać tajemnicy nie potrafi. - słyszałam, że powiedział to jakiś chłopak, a ja się strasznie wystraszyłam. - Nie bój się to tylko ja. - gdy chłopak to mówił zobaczyłam, że to Jorge.
- Możesz sobie iść. - powiedziałam do niego.
- Pomyślmy... nie. Czyli już wiesz?
- O czym? - udawałam, że o niczym nie wiem.
- Nie udawaj głupiej!
- Nie udaje! Naprawdę nie wiem o czym mówisz.
- Wiesz, wiesz. Tylko nie dokładnie. Wiesz, że jestem chory tylko nie wiesz na co.
- Ty chory nieee....
- Znaczy nie do końca chory.
- Jak nie do końca chory? A w ogóle po co mi to mówisz?
- Żebyś potem nie gadała, że jestem chory, bo nie jestem.
- To o co chodzi?
- Bo, jak byłem mały miałem jeszcze obojga rodziców. Byli jacy byli ale jednak ich miałem. Pewnego dnia przyszedłem ze szkoły i zastałem mamę całą we krwi. Strasznie się wystraszyłem. Zadzwoniłem do taty, ale on nie odbierał. Następnie zadzwoniłem po karetkę. Przyjechała po ok. 10 minutach. Zostałem sam. Zacząłem odrabiać lekcje i wtedy on przyszedł. Zapytał gdzie jest mama. Gdy mu powiedziałem, że mama jest w szpitalu dostał furii. Uciekłem z domu. Koło godziny 21 złapała mnie policja i zawiozła do domu. Tam zastałem rodziców. Mama ucieszyła , się że mnie zobaczyła. Przytuliłem ją i zapytałem czy muszę tu być. Nie wiedziała albo udawała, że nie wie o co chodzi. Opowiedziałem jej co zrobił ojciec. Następnego dnia po powrocie ze szkoły ujrzałem... Ujrzałem moją matkę w kałuży krwi z nożem wbitym w brzuch. Ojca zabierała policja. Ja trafiłem do ciotki, która mnie nienawidziła. Znęcała się nade mną psychicznie. I wtedy postanowiłem, że będę taki jaki jestem teraz.
- Ja rozumiem. Ale co to ma się do mnie?
- Ty nie chcesz mieszkać z rodzicami. Nie chcesz z nimi mieszkać. Nie chcesz mieszkać w Madrycie tylko tu! - krzyknął
- Co!!!? Ja nie chcę?!!! Jak śmiesz tak mówić?!!! Matka mnie oddała. Ona mnie nie chce! - oczy napełniły mi się łzami.
Zapłakana wybiegłam z garderoby. On dalej w niej siedział i nie miał pojęcia co ma zrobić. Następnego dnia nasz reżyser, a raczej jego zastępca oznajmił, nam że mamy kilka dni wolnego.
- A dla czego? - zapytał Facu.
- Bo reżyser jest chory i musi odpocząć. - Mechi dalej nie było, a mi dalej się nudziło.
- Tini. - usłyszałam czyiś głos. Jak się okazało był to głos Jorge.
- Czego chcesz? - zapytałam. - Czekaj... Wiem! Chcesz znowu zrobić mi przykrość. - dodałam.
- Nie... Ja chciałem Cię przeprosić.
- Ty ?!! Bardzo śmieszne. Wiedz, że w takie bzdury nie uwierzę.
- Ale naprawdę.
- Jasne, jasne.
- Tak. Słuchaj przepraszam za wczoraj i ogólnie za wszystko co przeze mnie wycierpiałaś. - powiedział, a w jego głosie słychać było, że jest mu naprawdę przykro.
- Słuchaj teraz ty mnie. Przeprosiny przyjęte i mogę...
- To świetnie!
- Czekaj, czekaj daj mi skończyć. Przeprosiny przyjęte ale nie umiem Ci wybaczyć tych wczorajszych słów.
- Ale...
- Nie. Jorge. Jestem w stanie wybaczyć Ci te wszystkie lata, ale nie to. Ja nie umiałabym... Nie umiałabym normalnie z tobą rozmawiać... nie po tym. Zrozum...
- Ale Tini muszę Ci coś powiedzieć...
- Co znowu?
- Bo ja się w tobie..
- Wiem.
- Ale z kąt?!
- Pablo. - powiedzieliśmy równocześnie.
- Więc jak? - zapytał.
- Co jak?! Zwariowałeś?! Nie mogłabym zakochać się w kimś takim jak TY!!!
- Tini ja się zmieniłem! Ty zaczęłaś mnie zmieniać!
- Nie. Zacząłeś się zmieniać bo żaden człowiek długo nie wytrzyma jako wredny chamski i podły.
- Tini uwierz mi ja będę inny. Już jestem. - złapał mnie w talii i przyciągną mnie do siebie.
- Jorge... nie... - chciałam się postawić ale on mi nie pozwolił. Gdy dzieliło nas kilka milimetrów nagle uderzyłam go w twarz.
- Tini. Proszę naprawdę chcę Ci udowodnić, że się zmieniłem.
- Nie. Jorge. Ja nie wiem czy mogłabym się z tobą przyjaźnić, a co dopiero być z tobą.
Wybiegłam i poszłam do domu. Tam czekała na mnie niespodzianka. Była już czwórka wrestlerów. Dwóch znajomych i dwóch "nieznajomych".
- Jestem John Cena. - przedstawił się wyższy o ponad głowę mężczyzna.
- A ja Chris Jerrico. - powiedział ten niższy.
- Ygygygy. - udało mi się tylko tyle wydusić z siebie.
- Mojej siostrze chodzi, o to że was zna i nie musicie się przedstawiać.
Byłam po prostu w niebo wzięta, że największe gwiazdy WWE przyjeżdżają do Argentyny i będą mieszkać u mnie w domu. Gdy ich poznałam poszłam do hotelu. Podczas drogi poślizgnęłam się na błocie, ponieważ zaczęło padać, a ja pobiegłam pod drzewo. Już myślałam, że upadnę ale ktoś mnie złapał. Był to Jorge. Poczułam coś czego jeszcze nigdy nie czułam.
- Nic Ci nie jest? - zapytał.
- Nie... chyba... nie... - odpowiedziałam.
- Ale na pewno wszystko w porządku?
- Tak... teraz tak... - czy ja to powiedziałam na głos? O niee!
- Co to znaczy teraz? - on zadał to pytanie chyba mając nadzieję.
- Co!!??? - otrząsnęłam się. - Że niby coś takiego powiedziałam? Niee... przy słyszało Ci się.
- Dobra nie ważne. Tini choć do mnie.
- Co!!! Ale nie ma po co.
- Po to że pada. Do hotelu i swojego domu masz daleko.
- Jakoś sobie poradzę.
- Choć i nie marudź. - mówiąc to złapał bardzo mocno moją rękę i pociągną za sobą.
Gdy otworzył drzwi ujrzałam piękny duży dom.
- Wow. To na pewno Twój dom? Nie za duży na samego Ciebie?
- Tak to mój dom. I nie, bo nie mieszkam sam.
- Ale Twoi rodzice...
- Wiem ale nie powiedziałem Ci o niej. - gdy to mówił po schodach zbiegała do nas jakaś dziewczynka.
- Jorge, Jorge... wróciłeś! - krzyczała i rzuciła mu się na szyję.
- Tini to jest moja siostra Katy, Katy to jest Tini. - przedstawił nas sobie chłopak.
- To, to jest ta Tini, o której mi tyle opowiadałeś? - zapytała go szeptem ale mimo to usłyszałam co mówiłam.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- No. Mówił, że do szkoły chodzi z taką Hiszpanką o imieniu Tini, i że bardzo mu się podoba, a ona ma go gdzieś. - gdy dziewczynka to mówiła Jorge pobladł.
- Katy, nie chcesz się pobawić?! - mówił trochę wściekły.
- Oj nie złość się bo... po pierwsze złość piękności szkodzi, a po drugie gdy jesteś wściekły taka fioletowo-sina żyła Ci tu wystaje. - pokazała na jego szyję.
Chciałam powstrzymać śmiech, ale nie umiałam.
- Dobra dość. Idź się pobawić czy odrobić lekcje.
- Oki. - i poskikała do swojego pokoju.
- To serio twoja siostra? Jakoś nie jesteście podobni.
- Masz rację, bo to jest moja przyszywana siostra.
- Jak to?
- Bo gdy mieszkałem u ciotki i miałem już 18 lat jej urodziła się córka. I nie mogłem, może nie chciałem jej zostawić samej. Zapytałem się ciotki czy ją chce i czy będzie o nią dbać. Powiedziała, że nie, i że jak chcę to mogę ją sobie wziąć.
- Aha. Ale teraz na inny temat. Ja nie mam żadnych rzeczy przy sobie.
- I co?
- Jak to co? W czym mam niby spać?
- Dam Ci moją koszulę.
- Co!?? Chyba zwariowałeś!! Wracam do hotelu. - już wychodziłam, ale on mi przeszkodził. - Puść!
- Przestań. Nic Ci przecież nie zrobię. Próbuję Ci udowodnić, że nie jestem taki jak kiedyś. Zmieniam się. Z każdym dniem jestem inny... Lepszy. - w mojej głowie zaczęło rodzić się tyle pytań.
- Ale po co chcesz się zmieniać?
- Dla Ciebie.
-Dla mnie?
- Tak. Tini. Ja Cię kocham i chcę zrobić wszystko żebyś i ty zaczęła mnie kochać.
- Tini! - zawołała mnie Katy. - Pomożesz mi?!

Elo Elo H20! I jak się podoba? Jest moja chyba ulubiona postać! 
Jest Katy! Ja ją uwielbiam! Jest taka mała, a mądrzejsza niż inni. I jest tak słodziutka.
I jak myślicie o co chodzi jej z pomocą?
Ja wiem, ale nie powiem.
Przewiduję rozdział albo przed moim polskim albo jak będę w domu. No ewentualnie w jak zajdę do empiku. Ale najprawdopodobniej po szkole.
Mam nadzieję, że jak na razie się podoba.
Przez to, że przed dodaniem czytam rozdziały nie mam pomysłu jak rozwinąć tą historię w zeszycie.
W nim mam już jak oni są dorośli.
Więc to taki trochu duży przeskok.
Niby Jorge tu też dorosły, ale w zeszycie jest jeszcze starszy i ma...
Nie mogę zdradzić.
Na pewno nie teraz zanim zostanie sprawdzone.
Bo nie wiem czy wiecie, ale zeszyt zawsze daję przyjaciółce.
Ona sprawdza, a czasem nawet pomysł podrzuca.
Ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ=ZWIĘKSZASZ SZANSE NA POJAWIENIE SIĘ PÓŹNIEJ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU.

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 5: Że co!!! Nie mogę w to uwierzyć. Oni tu będą?!

Momentalnie wybiegłam z garderoby chłopaków i pobiegłam do mojej, w której była Mechi. Ja cała zapłakana położyłam się na łóżku, a dziewczyna podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Hej co się stało? - powiedziała Mechi.
- Jorge jest chory i on się we mnie... we mnie... zakochał. - i znowu zaczęłam płakać.
- To ty dopiero się domyśliłaś. Przecież to widać od jakiegoś czasu.
- Ja jakoś nie zauważyłam.
- Oj. Bo ty parzysz na niego jak na złego i niedobrego prześladowcę, a on nie jest taki.
- Skąd to wiesz?
- Co wiem?
- Że niby nie jest taki zły. - zapytałam.
- Bo już kiedyś z nim pracowałam.
- To czemu taki dla mnie jest?
- Bo on trochę dziwnie okazuje emocje. Ale uwierz, że jeśli to wiesz ze sprawdzonego źródła to tak jest.
- Wiem o tym od Pabla.
- To możesz być pewna, że bardzo Cię kocha.
- A... ale przecież on...
- Tak. tak wiem znęca się nad tobą. Ale Jorge to dziwny człowiek. A teraz idź się przespać, bo jest późno.
- Oki. - i chwilę później zasnęłam.
Po tygodniu nagrywania różnych scen wróciłam do domu gdzie zastałam Romana.
- Hej siostra. - powiedział cały ucieszony na mój widok. - Jak tam na planie? Co u Ciebie?
- Wszystko ok. A na planie ostatnio odrobinę nudno. A u Ciebie co słychać?
- Jest Ok. Wiesz, że za 2 tygodnie do Buenos Aires przyjeżdża WWE. - powiedział uradowany.
- Skąd to wiesz? - zapytałam.
- Znasz moich przyjaciół Dean'a i Seth'a?
- No znam. I co?
- I to, że oni zdali egzamin na zawodników i ostatnio zadzwonili, że ja też mam szansę, bo gala przyjeżdża do Argentyny. Odmówiłem, ale powiedzieli, że mogą załatwić mi kilka wejściówek.
- Ale bosko!!! Normalnie super!!!
- Słuchaj dalej. Zaproponowali, że możemy wziąć kilku znajomych, więc... zaproś kilku przyjaciół z planu na wspólne wyjście i pójdziemy sobie na walkę.

Heja. Mi się rozdział nawet podoba bo wrestling.
Wiem że krótki ale kilka godzin temu jeden dostaliśmy.
Ja spadam uczyć się do sprawdzianu z historii 😭
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć I na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = ZWIĘKSZASZ SZANSE NA POJAWIENIE SIĘ JUTRO RANO ROZDZIAŁU !!!

Rozdział 4: CO?! Przecierz on mnie nie nawidzi...

Następnego dnia wstałam dość szybko. Postanowiłam się ubrać i iść pobiegać. Gdy byłam już gotowa wzięłam słuchawki i MP3 z piosenkami z serialu i poszłam. Gdy się zmęczyłam postanowiłam trochę odpocząć i usiadłam na ławce. Siedziałam tak aż nagle:
- Buu!!!! - wystraszyłam się, a jako że Roman nauczył mnie przerzutu przez ramię wykonałam ten chwyt. - Ała.
- Oj przepraszam. - rzekłam szybko - O to ty; to wiesz jednak nie jest mi przykro.
- Jej co ty taka nie miła. - powiedział zdziwiony Jorge.
- A ty co lepszy? - spytałam oburzona - Odkąd się tu pojawiłam byłeś wredny i nie dawałeś mi spokoju! Wypominałeś, że jestem z zagranicy i... - spuściłam głowę - I że rodzice się ze mną nie przeprowadzili do Buenos Aires.
- A co to nie prawda?
- Prawda, ale... Wiesz nie będę z tobą gadać. - I poszłam biegać dalej.
Po około godzinie wróciłam do hotelu.
- Tini! Tak się o ciebie martwiłam! - krzyknęła uspokojona Mechi.
- Niepotrzebnie. Potrafię zadbać sama o siebie.
- Wiem ale za 2 godziny mamy iść na plan.
- Tak ?!
- Wyobraź sobie, że tak.
- To idę się ogarnąć i możemy iść.
Godzinę później byłyśmy już na planie, a raczej na lotnisku. Nagrywaliśmy tu scenę z powrotem Violi do Buenos Aires. Następnie kilka scen w jej domu. Od reżysera dostałam pozwolenie żeby sobie w nim siedzieć po nagraniach. Tak sobie tu siedziałam i nagle usłyszałam jak ktoś wszedł.
- Jorge wyjdź!
- Z kąt wiesz, że to ja?
- A kto miał by być?
- No... w sumie... nie wiem.
- No widzisz. Mam prośbę.
- Jaką?
- Taką, że ominiemy rozdział z wypominaniem mi pochodzenia i w ogóle, ja się zasmucę, a ty sobie pójdziesz. Co ty na to?
- Hmmm... pomyślmy.... Niech będzie. - i poszedł.
Siedziałam tam jeszcze chwilę i poszłam do domu.
- Gdzie byłaś tyle czasu? - zapytał mój zdenerwowany brat. - Strasznie się o Ciebie martwiłem! Myślałem, że Jorge coś Ci zrobił.
- Od kiedy ty tak się mną przejmujesz? - powiedziałam z wyrzutem.
- Od zawsze. Od kąt mieszkamy razem.
- Oj chyba nie!
- Oj chyba tak!
- Nie!
- To niby kiedy się tobą nie przejąłem?
- Wtedy gdy tu przylecieliśmy i uciekłam, żeby znaleźć rodziców! Mówiłeś, że mogłabym w ogóle nie wracać!
- Tini byliśmy dziećmi! Rodzeństwo zawsze się kłuci!
- Dobra skończ idę się przejść.
- Tini zaczyna padać.
- Trudno. Cześć!
- Ale... - nie zdążył dokończyć bo już wyszłam.
Chciałam być sama. Nie chciałam nikogo widzieć. Nagle wpadłam na... no na kogo mogłam wpaść jak nie na Jorge.
- Ej uważaj trochę... Tini?! Przecież pada! Przeziębisz się. - powiedział jakby przejęty.
- Nie udawaj, że to Cię interesuje. - powiedziałam zapłakana.
- Czy ja wiem czy obchodzi? Ale jest późno i coś może Ci się stać.
- A co ty coś mi zrobisz?!
- Ja ?!!
- A kto?!
- Dlaczego miałbym Cię skrzywdzić?
- A kto Cie tam wie! Nie będę się powtarzać bo ostatnio Ci mówiłam i to jest powód.
- Oj nie przesadzaj. Chodź pod drzewo bo pada.
- Nie! Nigdzie z tobą nie idę.
- Jak se chcesz. - chciał odejść ale musiałam zapytać.
- Ej Jorge...
- Co ?
- Czemu jesteś dla mnie taki miły? - on nagle do mnie podszedł i szepną:
- Taka mała tajemnica... - i wtedy poszedł.
Wróciłam do domu, ale z bratem nie rozmawiałam. To była nasz pierwsza kłótnia o takim nasileniu. Po weekendzie poszłam na przystanek. Gdy czekałam na autobus podjechało jakieś auto. Była to Mechi.
- Tini! Podwieźć Cię gdzieś? - zapytała dziewczyna.
- W sumie to możesz.
- To wsiadaj.
I wtedy wsiadłam do czerwonego samochodu. Jechałyśmy ok. 15 minut. Po wejściu do budynku przywitały nas Cande i Lodo i kazały opowiedzieć jak spędziłyśmy weekend. Ja opowiedziałam jako ostatnia.
- Ojej tak mi przykro Tini. - rzekła Lodo gdy usłyszała o kłótni z moim bratem. Nagle zobaczyłam Romana jak wchodzi do budynku.
- Tini ja nie chce się kłócić. - powiedział.
- Ja też nie brat.
- To co? Zgoda?
- Dobra... - i go przytuliłam.
- Tini. Choć na sekundę do mojej garderoby. - powiedział zmartwiony Pablo.
- Ale po co?
- Oj chodź po drodze Ci powiem. Tera proszę chodź. - nie wiedziałam co mam zrobić więc postanowiłam z nim pójść.
Doszliśmy do jego garderoby i zapytałam.
- To co chciałeś?
- Nie wiem od czego zacząć.
- Od początku. - powiedziałam poirytowana.
- No dobra. Zauważyłaś, że Jorge jest jakiś zbyt miły.
- No tak. I to zwłaszcza dla mnie.
- Widzisz. Więc on jest "chory"...
- Jak chory? Na co?
- Tego właśnie nie wiem, ale gdy się dowiem to się do Ciebie zwrócę...
- Szczerze? To nie musisz.
- Czekaj, czekaj. Daj mi skończyć. Bo Jorge niedawno mi się zwierzył, że...
- Że, co...
- Bo nie wiem za bardzo jak to powiedzieć.
- W prost.
- Jorge się w tobie...
- We mnie...? - mówiłam z coraz większym poirytowaniem.
- Zakochał. - powiedział i wystraszył się widząc moją minę.
- Że Co !!!
- Ale spokojnie. Bez nerwów.

Jak tam w szkole lub w pracy rodacy?
Ja jeszcze w niej.
Najprawdopodobniej przed w-f, bo notka jest pisana dzień wcześniej iż w szkole bym się nie wyrobiła.
Czo do rozdziału...
Ciekawy zwrot akcji?
Czy Pablo mówi prawdę...
A może on chce poprzez kłamstwo zbliżyć się do Tini...
Ja wiem.
Wy będziecie wiedzieć jutro, bo TYDZIEŃ Z JORTINI WYSTARTOWAŁ!
Ja się cieszę...
A wy?
Możecie mi to pokazać komentując.
Nie obiecuję, ale później może pojawić się kolejny rozdział :D
Ja nie przedłużam...
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
ElimelGamesPL
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ=ZWIĘKSZASZ SZANSE NA POJAWIENIE SIĘ DZISIAJ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU!